“Zaczynałem pracę na tym stanowisku w drugiej lidze, a zakończyłem w Ekstraklasie” – Wywiad z Piotrem Maćkowiakiem

30 December 2020 18:35 w Aktualności, Wywiady

Zachęcamy wszystkich fanów czerwono-niebieskich do przeczytania wywiadu, który przeprowadził Robert Parkitny z kierownikiem Pierwszej Drużyny Rakowa pełniącym to bardzo ważne stanowisko przez blisko dziesięć lat.

Robert Parkitny: W tym roku obchodziłeś dziesięciolecie pracy w Rakowie. Warto jednak zaznaczyć, że nie przez cały ten okres byłeś kierownikiem drużyny. Opowiedz proszę, czym jeszcze zajmowałeś się na Limanowskiego w poprzednich latach.

Piotr Maćkowiak: Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba cofnąć się w czasie do 2010 roku, kiedy rozpoczynałem pracę w Rakowie. W tamtym okresie ciężko było jednak zdefiniować podział na funkcje, bo była to praca na różnych płaszczyznach. W klubowej administracji zatrudnionych było kilka osób i tak naprawdę każdy z nas zajmował się wszystkim po trochu. Na czele naszego zespołu stali: Jerzy Brzęczek i Krzysztof Kołaczyk. To oni firmowali ten projekt i wskazywali kierunek działań. Ponadto w administracji działali także: Czarek Suchan i Pani Małgosia odpowiedzialna za księgowość. Jak widzisz było to dość wąskie grono osób. Pracy było naprawdę sporo, ale nikt nie narzekał. Choć nie ukrywam, że zdarzały się trudne momenty. Wszyscy robiliśmy to jednak dla Klubu, wierząc że ta praca przyniesie efekty. Jak widać z perspektywy czasu nie była to praca na marne.

RP: No właśnie, rozpoczynałeś pracę w Rakowie w momencie, gdzie potrzeba było nie lada charakteru, żeby przetrwać ciężkie chwile z jakimi przyszło się zmierzyć osobom związanym z czerwono-niebieskimi barwami.

PM: Zgadza się. To był trudny okres. Ciężko było związać koniec z końcem. Martwiliśmy się, jakie informacje przyniesie kolejny dzień. Nad Zarządem Klubu ciążyły zobowiązania z przeszłości, które trzeba było na bieżąco regulować. To był priorytet, bo od tego było uzależnione chociażby otrzymanie licencji na grę w drugiej lidze. Każda złotówka była racjonalnie wydawana, a wszelkie wydatki szczegółowo planowane. Każdy z nas, kto pracował wówczas w Klubie wiedział jednak czego się podejmuje. Dla nas Raków był czymś więcej niż tylko miejscem pracy. Gdybyśmy nie mieli wiary w to, że to co robimy ma sens, to nie podjęlibyśmy się tej misji lub poddalibyśmy się.

RP:Jak to się stało, że zostałeś w ogóle pracownikiem klubu? Czy przedtem byłeś w jakikolwiek sposób związany z Rakowem?

PM:W Klubie znalazłem się dzięki dobrze znanemu w środowisku piłkarskim Filipowi Adamusowi. Poznaliśmy się w liceum. Obaj byliśmy pozytywnie zakręceni na punkcie Rakowa. Każdą wolną chwilę na przerwach spędzaliśmy na rozmowach o piłce. Filip już wtedy działał dość mocno w częstochowskiej prasie, ale był też bliżej Klubu. W okresie studiów nasz kontakt nieco się ograniczył, aż do 2010 roku. Wówczas Filip wraz Krzysztofem Kołaczykiem, Jerzym Brzęczkiem i Czarkiem Suchanem rozpoczynali projekt „Wracamy do gry – Nowy Raków Częstochowa”. To właśnie Filip zaproponował mi wtedy pracę w biurze prasowym, w którym to zajmowałem się m.in. pisaniem tekstów na stronę internetową. Tych obowiązków z czasem przybywało, aż w końcu Jerzy Brzęczek zaproponował mi objęcie funkcji kierownika pierwszego zespołu. Moim debiutem był wyjazdowy mecz z Lechią Zielona Góra. Wówczas poznałem także śp. Marka Jaworskiego. Przez wiele lat był naszym klubowym lekarzem. Był obecny na wszystkich domowych meczach Rakowa, a z biegiem czasu gościł także na meczach wyjazdowych. Szczerze nam kibicował. Szkoda, że nie doczekał się Rakowa w Ekstraklasie. Sporo o tym rozmawialiśmy.

piotr maćkowiak w roli kierownika pierwszej drużyny - mecz debiutancki
Debiutancki mecz Piotra Maćkowiaka w roli Kierownika I Drużyny (Zielona Góra, 2010 r.)

RP: Na czym polegała twoja praca kierownika drużyny?

PM: Obowiązków było sporo, ale to nie czas i miejsce, aby je wszystkie wymieniać. Mogę zapewnić, że nie ograniczała się tylko do przeprowadzania zmian podczas meczu, czy wypisywania protokołu meczowego. Bo taki krąży stereotyp o tej funkcji. Ważne jest to, że praca przynosi ogromną satysfakcję, ale nie byłoby to możliwe gdyby nie wsparcie zarządu Klubu, sztabu szkoleniowego oraz kolegów i koleżanek z Klubu pracujących w innych działach. Za to im dziękuję

RP: Jak zakres tych obowiązków zmieniał się wraz z rozwojem klubu ?

PM: Zaczynałem pracę na tym stanowisku w drugiej lidze, a zakończyłem w Ekstraklasie, z przerwą w międzyczasie. Ponowne objęcie tej funkcji zaproponował mi Marek Papszun, który w swojej pracy jest profesjonalistą. Dba o każdy szczegół. Dużo wymaga zarówno od siebie jak i od swoich współpracowników. Ale to właśnie dzięki tej systematycznej pracy i zaangażowaniu, Raków jest teraz w tym miejscu, w którym jest. To więc normalne, że tych obowiązków przybywało. Z drugiej jednak strony, wraz z rozwojem Klubu i wzrostem liczby osób pracujących w Rakowie, te obowiązki zostały rozdzielone na poszczególne działy. Ponadto, od momentu awansu do Ekstraklasy miałem do dyspozycji asystenta, który w takich codziennych sprawach bardzo mi pomagał.

RP: Szatnia do której wchodziłeś dekadę temu personalnie całkowicie różni się od obecnej. Wtedy praktycznie całość drużyny tworzyli wychowankowie, dziś jest zupełnie inaczej. Czy to jaka ilość obecnych piłkarzy Rakowa jest chociażby zza granicy miało duży wpływ na twoją pracę?

PM: Myślę, że nie. Każdy, kto trafia do szatni Rakowa ma świadomość marki Klubu i oczekiwań jakie stawiają przed nim zarząd, czy sztab szkoleniowy. Wszyscy podążają w jednym kierunku i wzajemnie sobie pomagają. Każdy może na siebie liczyć.

RP: Czy uważasz, że jeżeli Raków podążałby tą samą wizją budowania drużyny, która była przedstawiana w 2010 roku to mielibyśmy szansę być w tym miejscu, w którym obecnie się znajdujemy?

PM: Wizji budowania Rakowa w 2010 roku i w 2020 roku nie da się porównać. To są dwie rzeczywistości, z którymi przyszło się wówczas zmierzyć ludziom zarządzającym Klubem. Wizja budowania drużyny oparta na wychowankach i graczach z regionu wynikała także z możliwości finansowych. Rakowa nie było po prostu stać na sprowadzanie zawodników z zewnątrz. Oczywiście zdarzały się wyjątki, bo tacy zawodnicy trafiali do zespołu, ale jego trzon stanowili właśnie głównie wychowankowie i gracze z regionu, którzy utożsamiali się z Klubem. Nowy rozdział nastąpił wraz z przyjściem do Rakowa Michała Świerczewskiego, który bardzo zaangażował się w pracę na rzecz i rozwój Klubu. Jego celem, najpierw był awans do Ekstraklasy, a następnie osiągnięcie największego sukcesu na stulecie istnienia Rakowa. Patrząc na to jak obecnie funkcjonuje Klub i jakie wyniki osiąga drużyna, to jest na najlepszej drodze do osiągnięcia celu. A jestem przekonany, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

RP: Miałeś wątpliwą przyjemność zwiedzania boisk/stadionów w takich miastach jak Zielona Góra, Słubice czy Żagań. Jakie to uczucie po latach tej tułaczki móc spędzić w końcu dzień meczowy na nowoczesnym stadionie?

PM: Traktuję to w kategoriach nagrody za wytrwałość i upór w dążeniu do celu.

RP: Jakie jest twoje najmilsze wspomnienie związane z Rakowem ? Pytam o takie mniej oczywiste niż awanse czy okazałe zwycięstwa.

PM: Nie zapomnę tegorocznego meczu z Wisłą Płock w Bełchatowie i niespodzianki, jaką Klub przygotował dla mnie tuż przed rozpoczęciem spotkania. Postanowiono uczcić moją dziesięcioletnią pracę w Klubie i z rąk Prezesa Wojciecha Cygana na środku murawy otrzymałem pamiątkową koszulkę z moim nazwiskiem i numerem „10”. Ponadto na meczu pojawili się moi najbliżsi, czyli rodzice i żona z dwójką dzieci. Nie spodziewałem się tego. Wszystko było do końca trzymane w tajemnicy. Wzruszenie nastąpiło także wtedy, kiedy usłyszałem jak kibice z trybun zaczęli skandować moje imię i nazwisko. Szacunek dla nich za te wszystkie lata. Z tego miejsca chciałbym im ogromnie za to podziękować. Było to niesamowite przeżycie.

RP: Było o sprawach przyjemnych, a te najgorsze? Miałeś jakieś chwilę zwątpienia? Ja, jako kibic wiem, że bycie przy tym klubie w poprzednich latach wymagało naprawdę posiadania Rakowa w sercu, a jak to wygląda z twojej perspektywy?

PM: Chwil zwątpienia nie było, ale te trudne momenty pojawiały się. Wychodzę jednak z założenia, że lepiej pamiętać o tych dobrych rzeczach i koncentrować się na tym, co jest pozytywne.

mecz w mielcu
Mecz III Ligi Stal – Raków (Mielec, 2014 r.)

RP: Może więc jakieś wydarzenie boiskowe, mecz, który najbardziej zabolał ?

PM: Był taki mecz, po którym czułem ogromny niedosyt. Mam na myśli spotkanie w półfinale Pucharu Polski z Lechią Gdańsk. Nie zasłużyliśmy na porażkę. Byliśmy o krok od „majówki” w Warszawie i finału na Stadionie Narodowym.

RP:Czy stadion to jedyna sprawa, której brakuje Rakowowi aby faktycznie móc sobie powiedzieć- „tak, jesteśmy gotowi do walki o najwyższe cele!”?

PM: Stadion powstać musi i na szczęście powstaje, co ma ogromne znaczenie dla Klubu, kibiców i całej społeczności związanej z Rakowem i piłką nożną w naszym regionie. Piłka jest tym sportem, który budzi ogromne zainteresowanie wśród kibiców. Mieliśmy tego przykłady chociażby w okresie gry Rakowa w Ekstraklasie w latach dziewięćdziesiątych, kiedy stadion pękał w szwach, a Raków miał jedną z najwyższych frekwencji ze wszystkich drużyn w lidze. W tamtych czasach niejednokrotnie przychodząc na stadion dwie godziny przed meczem, ciężko było o dobre miejsce. Sięgając natomiast do świeższej historii, wystarczy przypomnieć sobie baraż z Koszarawą Żywiec, czy spotkania pucharowe z: Lechem Poznań, Legią Warszawa, czy Lechią Gdańsk, żeby zauważyć jakie jest zapotrzebowanie na piłkę w Częstochowie.

RP: Masz jakieś osobiste marzenie związane z Rakowem?

PM: Moim marzeniem związanym z Rakowem był powrót do Ekstraklasy. I to się spełniło. Jestem szczęśliwy tym bardziej, że w jakimś tam stopniu mogłem dołożyć do tego niewielką cegiełkę. Co będzie dalej? Czas pokaże. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia.

mecz górnik raków
Mecz PKO Ekstraklasy, Górnik – Raków (Zabrze, 2019 r.)

RP: Z jakiej z tych znajomości, które nawiązałeś przez lata pobytu na Limanowskiego skorzystałeś najwięcej?

PM: Tą osobą jest Jerzy Brzęczek. Sporo mu zawdzięczam, wiele się od niego nauczyłem. To dzięki niemu i Krzysztofowi Kołaczykowi – którzy zaufali mi ponad dekadę temu – mogłem rozwinąć skrzydła w Rakowie. Za to wszystko serdecznie im dziękuję i trzymam kciuki za ich obecne wyzwania.

RP: Na koniec pytania, które najbardziej nurtuje kibiców Rakowa. Dlaczego zrezygnowałeś z dotychczasowej funkcji ? Czy zostajesz w klubie po nowym roku? Jeżeli tak, to w jakiej roli?

PM: To była moja decyzja. Zadecydowały o niej głównie względy rodzinne. Wszystko wskazuje na to, że zostanę w Rakowie. W jakiej roli? Wszystko powinno się wyjaśnić na początku roku.

RP: Dzięki za rozmowę.

PM: To ja dziękuje, pozdrawiam!

Autor: R. Parkitny