Drugi Turniej Kibiców Rakowa – "RACOVIA CUP"
2010-11-25Czas z tym skończyć!
2010-12-03Jesień 2010/2011 dobiegła końca, więc czas na krótkie podsumowanie Naszych dokonań na kibicowskim szlaku. Zapraszamy do lekturki :).
Sezon zainaugurowaliśmy 31 Lipca w Zielonej Górze. Tego dnia nasza liczba to 63 osoby (autokar i auta) . Co do dopingu, swoje zdolności wokalne ujawniamy sporadycznie, pod koniec meczu trochę podkręciliśmy korbkę i to by było na tyle.
Kolejny Nasz wyjazd to Tur Turek. Z Częstochowy jedziemy w 166 osób. W Sieradzu widać miejscową Wartę(tego dnia grali z Radomiakiem), ale my ze sporym wachadłem, więc tylko mogliśmy się przyglądać. Ze sporym zapasem czasowym meldujemy się pod stadionem. Wejście na sektor dość sprawne zajmujemy miejsca obok klatki, na płocie 2 flagi. Doping na zerowym poziomie parę razy coś krzyknęliśmy. Gospodarze wystawili na oko 25-cio osobowy młynek w wieku mocno juniorskim, ale co trzeba przyznać starali się śpiewać wytrwale :). Wyjeżdżając ze stadionu jeden z drajwerów taranuje bramę :). Na powrocie w Sieradzu robimy postój na jednej ze stacji benzynowych. Gdy ruszamy w dalszą trasę, z pobliskiego osiedla wysypuje się grupa ok. 20-25 typów wymachując w nasz stronę łapami, najpierw niefortunnych poszukiwaczy przygód obija pierwszy autokar następnie załoga z dwóch pozostałych pojazdów, które stały 200 metrów dalej robi sobie szybką przebieżkę po miejscowych. W tym czasie psy fundują ostre pałowanie załodze 1 autokaru. Jeszcze w Częstochowie zatrzymaliśmy się w alejach. Race, flagi i głośny śpiew postawił nieco na nogi centrum miasta :).
Następny wyjazd wypadł w sobotę 4 września do Tych. Początkowo dostaliśmy zaledwie 200 wejściówek i było pewne, że trzeba będzie kombinować, żeby wszyscy chętni mogli wejść na mecz. Z pomocą przyszli fani Tyskiego GKSu, którzy donieśli nam brakujące bilety za co wielkie dzięki. Wracając do meczu pod stadionem jesteśmy ze sporym zapasem czasowym jednak debilna ochrona wpuszcza w tempie iście ekspresowym i ostatnie osoby wchodzą z początkiem 2 połowy. Łączna Nasza liczba to ok 350 głów. Z gwizdkiem na drugą połowę jedziemy z konkretnym dopingiem, pod koniec spotkania lecą nawet hity minionych lat. GKS z dobrym dopingiem i oprawą, spokojnie było ich z pół tysiąca w młynie. Powrót bez historii.
Następna na rozkładzie była Bydgoszcz jednak po ?emocjach? pucharowych stadion Zetki został zamknięty, więc na tym meczu oficjalnie nas nie było.
Kolejnym celem na mapie był Wałbrzych. W pierwotnym terminie, pojedynek w Wałbrzychu nie odbył się z powodu jakiegoś tam remontu stadionu, a szkoda bo ciśnienie było w Częstochowie spore. Mecz przełożono na środę, co na pewno miało wpływ na naszą frekwencje, która trzeba przyznać i tak wypadła dobrze 165 głów (w tym 44 braci ze Stalowej Woli) . Przez debili w mundurach ostatnie osoby wchodzą w czasie przerwy. Dopingujemy na średnim poziomie mając czasem lepsze momenty. Miejscowych ok 3 paki w młynie. Prezentują zgodową oprawę i przez cały mecz starają się dopingować.Psiarnia tego dnia była wyjątkowo uciążliwa, dość że fundują nam zwiedzanie kraju, to jeszcze nie pozwalają zatrzymać się na postój. Dopiero stajemy w Lublińcu ?nieco? ucierpiała stacja. Zjeżdżają się mendy z czterech stron świata, oznajmiają że dalej nie jedziemy, więc poszliśmy… Darmowa pobudka dla mieszkańców Lublińca. Psy gupieją szybko pakują nas z powrotem do autokarów. Za Lublińcem psy zatrzymują nas, urządzając spisywanie i kamerownie, część bractwa nie miała na to ochoty dlatego postanowiła się ulotnić. Dla niektórych wypad do Wałbrzycha kończy się nad ranem.
Tydzień po Wałbrzychu przyszło nam pojechać do Słubic. Wyjazd nie organizowany mimo to w przygranicznym miasteczku melduje się 11 Fanatyków Czerwono ? Niebieskich.
Do Poznania, gdzie swoje spotkania rozgrywa Jarota, wybrało się 10 fanów Rakowa, tego samego dnia pochowaliśmy naszego przyjaciela Ś.P. Bolka. Mecz rozpoczął się minutą ciszy, a nasze grajki wyszły z czarnymi opaskami. Siedzimy obok miejscowych, którzy nie przejawiają żadnych form agresji, mają ze sobą jedną flagę (Jarota wynajmuje od Warty jedną trybunę, na której nie ma sektora dla gości).
Następny mecz na obcym terenie to Polonia Nowy Tomyśl. W Nowym Tomyślu melduje się 14 sympatyków Rakowa, część siedzi w klatce, reszta łaziła po stadionie. Miejscowi w 10 osób z jedną flagą. Generalnie wyjazd bez historii, jedynie godny odnotowania może być fakt, że niektórzy wracali do Częstochowy przez? Kołobrzeg.
Ostatni wyjazd w rundzie wypadł nam do Chojnic. Nowy ciekawy teren. Z Częstochowy rusza 161 osób w tej liczbie 24 osoby to Stalówka. Droga do mija bardzo spokojnie. No prawie spokojnie.. Na starcie jeden z autokarów chwile się palił :). Pod stadion docieramy na godzinę przed meczem. Zaskakująco mała ilość psów spowodowała, że postanowiliśmy sprawdzić kasy gospodarzy. Tam kilka fantów zmienia właściciela ponadto w barze barykaduje się kilkunastu typków, goście raczej nie wyglądali za specjalnie dlatego olewamy temat, trochę ich tylko terroryzując. Po tej chwili zwiedzania wracamy pod swoje wejście :). Wszyscy bez kłopotu wchodzą na sektor. Nasz doping średni z lepszymi momentami. Chojniczanki całkiem sporo w młynie przy czym liczba się zmieniała. Mają oprawę i fajnie dopingują. Po mecz w dobrych nastrojach, mimo przemoknięcia ruszamy w podróż powrotną, która odbyła się bez większych emocji z mniejszym lub czasem nawet ?za dużym? wahadłem.
Sezon zainaugurowaliśmy 31 Lipca w Zielonej Górze. Tego dnia nasza liczba to 63 osoby (autokar i auta) . Co do dopingu, swoje zdolności wokalne ujawniamy sporadycznie, pod koniec meczu trochę podkręciliśmy korbkę i to by było na tyle.
Kolejny Nasz wyjazd to Tur Turek. Z Częstochowy jedziemy w 166 osób. W Sieradzu widać miejscową Wartę(tego dnia grali z Radomiakiem), ale my ze sporym wachadłem, więc tylko mogliśmy się przyglądać. Ze sporym zapasem czasowym meldujemy się pod stadionem. Wejście na sektor dość sprawne zajmujemy miejsca obok klatki, na płocie 2 flagi. Doping na zerowym poziomie parę razy coś krzyknęliśmy. Gospodarze wystawili na oko 25-cio osobowy młynek w wieku mocno juniorskim, ale co trzeba przyznać starali się śpiewać wytrwale :). Wyjeżdżając ze stadionu jeden z drajwerów taranuje bramę :). Na powrocie w Sieradzu robimy postój na jednej ze stacji benzynowych. Gdy ruszamy w dalszą trasę, z pobliskiego osiedla wysypuje się grupa ok. 20-25 typów wymachując w nasz stronę łapami, najpierw niefortunnych poszukiwaczy przygód obija pierwszy autokar następnie załoga z dwóch pozostałych pojazdów, które stały 200 metrów dalej robi sobie szybką przebieżkę po miejscowych. W tym czasie psy fundują ostre pałowanie załodze 1 autokaru. Jeszcze w Częstochowie zatrzymaliśmy się w alejach. Race, flagi i głośny śpiew postawił nieco na nogi centrum miasta :).
Następny wyjazd wypadł w sobotę 4 września do Tych. Początkowo dostaliśmy zaledwie 200 wejściówek i było pewne, że trzeba będzie kombinować, żeby wszyscy chętni mogli wejść na mecz. Z pomocą przyszli fani Tyskiego GKSu, którzy donieśli nam brakujące bilety za co wielkie dzięki. Wracając do meczu pod stadionem jesteśmy ze sporym zapasem czasowym jednak debilna ochrona wpuszcza w tempie iście ekspresowym i ostatnie osoby wchodzą z początkiem 2 połowy. Z gwizdkiem na drugą połowę jedziemy z konkretnym dopingiem, pod koniec spotkania lecą nawet hity minionych lat. GKS z dobrym dopingiem i oprawą, spokojnie było ich z pół tysiąca w młynie. Powrót bez historii.
Następna na rozkładzie była Bydgoszcz jednak po ?emocjach? pucharowych stadion Zetki został zamknięty, więc na tym meczu oficjalnie nas nie było.
Kolejnym celem na mapie był Wałbrzych. W pierwotnym terminie, pojedynek w Wałbrzychu nie odbył się z powodu jakiegoś tam remontu stadionu, a szkoda bo ciśnienie było w Częstochowie spore. Mecz przełożono na środę, co na pewno miało wpływ na naszą frekwencje, która trzeba przyznać i tak wypadła dobrze 165 głów (w tym 44 braci ze Stalowej Woli) . Przez debili w mundurach ostatnie osoby wchodzą w czasie przerwy. Dopingujemy na średnim poziomie mając czasem lepsze momenty. Miejscowych ok 3 paki w młynie. Prezentują zgodową oprawę i przez cały mecz starają się dopingować.Psiarnia tego dnia była wyjątkowo uciążliwa, dość że fundują nam zwiedzanie kraju, to jeszcze nie pozwalają zatrzymać się na postój. Dopiero stajemy w Lublińcu ?nieco? ucierpiała stacja. Zjeżdżają się mendy z czterech stron świata, oznajmiają że dalej nie jedziemy, więc poszliśmy… Darmowa pobudka dla mieszkańców Lublińca. Psy gupieją szybko pakują nas z powrotem do autokarów. Za Lublińcem psy zatrzymują nas, urządzając spisywanie i kamerownie, część bractwa nie miała na to ochoty dlatego postanowiła się ulotnić. Dla niektórych wypad do Wałbrzycha kończy się nad ranem.
Tydzień po Wałbrzychu przyszło nam pojechać do Słubic. Wyjazd nie organizowany mimo to w przygranicznym miasteczku melduje się 11 Fanatyków Czerwono ? Niebieskich.
Następny mecz na obcym terenie to Polonia Nowy Tomyśl. W Nowym Tomyślu melduje się 14 sympatyków Rakowa, część siedzi w klatce, reszta łaziła po stadionie. Miejscowi w 10 osób z jedną flagą. Generalnie wyjazd bez historii, jedynie godny odnotowania może być fakt, że niektórzy wracali do Częstochowy przez? Kołobrzeg.
Ostatni wyjazd w rundzie wypadł nam do Chojnic. Nowy ciekawy teren. Z Częstochowy rusza 161 osób w tej liczbie 24 osoby to Stalówka. Droga do mija bardzo spokojnie. No prawie spokojnie.. Na starcie jeden z autokarów chwile się palił :). Pod stadion docieramy na godzinę przed meczem. Zaskakująco mała ilość psów spowodowała, że postanowiliśmy sprawdzić kasy gospodarzy. Tam kilka fantów zmienia właściciela ponadto w barze barykaduje się kilkunastu typków, goście raczej nie wyglądali za specjalnie dlatego olewamy temat, trochę ich tylko terroryzując. Po tej chwili zwiedzania wracamy pod swoje wejście :). Wszyscy bez kłopotu wchodzą na sektor. Nasz doping średni z lepszymi momentami. Chojniczanki całkiem sporo w młynie przy czym liczba się zmieniała. Mają oprawę i fajnie dopingują. Po mecz w dobrych nastrojach, mimo przemoknięcia ruszamy w podróż powrotną, która odbyła się bez większych emocji z mniejszym lub czasem nawet ?za dużym? wahadłem.