Raków – Stal Mielec [02.11.2024][RELACJA Z TRYBUN]
2024-11-04Punkt z terenu mistrza[RELACJA]
2024-11-11Papszun bardzo namieszał w wyjściowej jedenastce. Od pierwszej minuty zagrał Barath i Lederman, czyli duet, który nie dość że nie zbierał zbyt dużej liczby minut w tym sezonie, to jeszcze ani razu nie grał razem. Czy przyniosło to oczekiwane skutki? Nie. Pierwsza połowa była fatalna, nawet nie wiemy co o niej napisać. Ciężko wymienić jakąkolwiek sytuacje, którą Raków stworzył. Częstochowianie grali w poprzek, prowadzili piłkę i zwlekali. Paradoksalnie to Stal Mielec, która grała jeszcze większą bryndzę, miała lepszą sytuację. W doskonałej sytuacji, na piątym metrze znalazł się Wolsztyński, ale strzelił w słupek. Rakowowi nie pomogło nawet to, że Papszun zdecydował się do grania z nominalną dziewiątką, na której wystąpił Brunes. Szkoda komentować tą pierwszą połowę. Na litość boską, Raków grał ze Stalą Mielec… Stalą, która jest trzynasta w tabeli i jest po prostu dramatyczna. Liczyliśmy, że w drugiej połowie coś się zmieni, ale no niestety nic się nie zmieniło.
Druga połowa zaczęła się od sytuacji Amorima, który po dwójkowej akcji Tudor-Ivi, dostał piłkę na przedpolu i uderzył lewą nogą. Piłka wylądowała na poprzeczce. Na tym koniec. Przez kolejne pół godziny Raków ograniczył się do strzałów z dystansu, które albo ledwo docierały do bramki, albo po których interweniował Mądrzyk. Raz w polu karnym znalazł się Brunes, ale jego strzał minął bramkę, drugi raz Kochergin strzelił obok bramki. Raków bił głową w mur, a Stal znów miała najlepszą sytuację. Wprowadzony za kontuzjowanego Domańskiego Dadok nawinął obrońcę Rakowa i strzelił po długim słupku, ale fenomenalnie, fantastycznie interweniował Trelowski. Mecz wyglądał tak jak w pierwszej połowie. Raków rozgrywał w poprzek boiska, a Stal stała i sprawiała wrażenie drużyny, którą nie obchodzi to, że takie granie często źle się kończy. Oprócz pojedynczych wypadów piłkarze z Mielca rzadko opuszczali swoją połowę. No i okazało się, że źle zrobili, bardzo źle zrobili. Raków w tej mierności okazał się być typowym Rakowem. W ostatniej minucie doliczonego czasu znikąd ktoś wrzucił w pole karne, a Diaz wyprzedził rywala i został kopnięty. Sędzia podyktował rzut karny, do niego podszedł Brunes i... ledwo bo ledwo, ale pokonał Mądrzyka. Strzelił w swój prawy róg, no i jego uderzenie ominęło rękę Mądrzyka. Ale było bardzo blisko, żeby najszczęśliwszym zawodnikiem Rakowa był dziś wypożyczony do Stali bramkarz.
Coś w Rakowie się popsuło. Znów. Był moment, że myśleliśmy, że częstochowianie znów będą dominatorem, mieliśmy serię kilku zwycięstw z rzędu. A tymczasem, po ostatniej przerwie reprezentacyjnej Raków wrócił do grania z początku sezonu. Totalny piach w ofensywie, zero składnych akcji. Oby Marek Papszun miał jakiś pomysł jak to zmienić, bo taka gra nie wystarczy na niebywale rozpędzonego Lecha. Okej, Raków wygrał, ale… no był to bardzo, bardzo słaby mecz. Oczywiście, sztuką jest takie starcia wygrywać, ale po jakimś czasie może tego szczęścia nie wystarczyć.
Raków Częstochowa 1:0 Stal Mielec
Bramki: 90+4`k. Brunes
Żółte kartki: Lopez, Barath – Matras, Bagalianis
Autor: Kamil Głębocki