Niech nas cała Częstochowa usłyszy!
2020-01-10LECH POZNAŃ-RAKÓW 8 II 2020, godz. 17:30
2020-01-13Robert Parkitny :29 grudnia na stronie klubowej pojawiła się informacja, która zszokowała większość kibiców Rakowa – Maciej Kędziorek odchodzi z klubu. Na samym początku naszej rozmowy muszę więc zapytać o powody tej decyzji.
Maciej Kędziorek: To była jedna z najtrudniejszych decyzji, jakie w życiu podjąłem, wszak w Częstochowie czułem, w zasadzie wciąż czuje się znakomicie, zżyłem się z tym miejscem, spędziłem tu fantastyczne 3,5 roku. Decyzja ta natomiast nie była podjęta pod wpływem żadnego impulsu czy też wydarzenia, dodam nawet, że rozstałem się z każdym we wzorowej atmosferze, z trenerem, z prezesem, z właścicielem, a także z piłkarzami. Był to dłuższy proces, który gdzieś tam we mnie narastał. Zawsze marzyłem o tym, żeby dojść do Ekstraklasy, udało mi się to osiągnąć i poprostu stwierdziłem, że będzie to najlepszy czas na odejście z klubu.
Można więc powiedzieć, że poprostu trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść ?
Raczej nie, ponieważ nie uważam, żeby to był jakiś koniec mojej kreatywności czy pomysłów.
W mediach pojawiły się głosy, że ambicja nie pozwala Ci wciąż być tylko asystentem trenera. Jak odniesiesz się do tych słów?
Powiem szczerze, że jest w tym trochę prawdy, jestem człowiekiem ambitnym i z pewnością za jakiś czas chciałbym być pierwszym trenerem, natomiast na pewno nie planuje tego w najbliższe 1,5 roku, powodem tego jest też fakt, że na ten moment nie mam papierów na to, aby prowadzić jako I trener drużynę w lidze wyższej niż trzecia a przyznam, że chciałbym jednak pozostać na szczeblu centralnym.
Czy do dnia dzisiejszego były już jakieś oferty?
Nie, na dzień 9 stycznia nie ma żadnych ofert, kiedy wiadomość o moim odejściu poszła w eter odezwało się kilka osób, nie były to jednak żadne konkrety, zostaję w Częstochowie i czekam na rozwój wydarzeń
W Rakowie spędziłeś 3,5 roku. Chciałbym, żebyś opowiedział o początkach pracy w naszym klubie, czy dużo czasu zajęła Ci aklimatyzacja?
Zaaklimatyzowałem się szybko, gdy przyszedłem do Rakowa walczyliśmy o awans stąd trzeba było od razu skupić się na ciężkiej pracy i działać. Z moim początkiem wiąże się też pewna ciekawa historia. Podczas gdy trener Papszun przebywał na szkoleniu UEFA Pro prowadziłem po raz pierwszy samodzielnie trening drużyny, byłem trochę stremowany a dodatkowych emocji dodał fakt pojawienia się grupy fanów czerwono-niebieskich, którzy chcieli porozmawiać na temat pewnych sytuacji. Potem był pamiętny mecz ze Stalówką, po którym śpieszyłem się na wesele, nie było mi dane jednak zbyt szybko opuścić szatni. Całokształt warunków do pracy od mojego przybycia zmienił się niesamowicie, kto pracował w podobnym okresie przyzna mi rację jak ogromna praca została wykonana, aby można było być w tym miejscu co teraz.
Słynne 140 sposobów rozegrania stałych fragmentów gry, sam niejednokrotnie drżałem widząc, że nasi zawodnicy zamiast wrzutki w pole karne wybrali rozegranie piłki włączając w to też linie obrony. Statystyki jednak pokazują, że Raków jest w tym elemencie w ścisłej czołówce Ekstraklasy. Skąd u ciebie taki nacisk i takie pomysły na stałe fragmenty?
To wszystko urodziło się tutaj w Częstochowie i w zasadzie też trochę przypadkowo, bo nigdy nie byłem wybitnym specjalistą w tym aspekcie. Trener Papszun zlecił mi to w trakcie naszej pracy, no i tak raz, drugi, trzeci i zaczęło to wszystko fajnie wyglądać, po czasie zacząłem się bardziej w to zagłębiać, szukać pomysłów, inspiracji i stało się to ostatecznie naszym znakiem firmowym. Ostatnio policzyłem, że przez 3,5 roku zdobyliśmy 77 bramek ze stałych fragmentów także myślę, że jest to nie najgorszy wynik. Teraz w Ekstraklasie wiele zespołów nastawiało się na nas pod tym kątem, podwajali, potrajali np. Tomasa Petraska. Rafał Figiel był zawodnikiem, który znakomicie potrafił zrobić pożytek ze stojącej piłki, teraz pałeczkę po nim przejął Petr Schwarz i równie dobrze daje sobie radę z tym zadaniem.
Ile czasu poświęca się na analizę rywala?
Bardzo dużo, początkowo robiliśmy to z Trenerem Papszunem we dwóch, z czasem bardziej był za to odpowiedzialny nasz analityk – Wojtek Makowski, ja skupiałem się na trochę na grze rywala, ale również na analizie stałych fragmentów rywala, praca ta rozkładała się na kilka godzin dziennie podczas całego tygodnia ponieważ nasz styl gry polegał głównie na tym, aby znaleźć mankamenty u przeciwnika i je wykorzystać.
Zastanawiam się jak czasowo różni się analiza np. Legii Warszawa i Olimpii Grudziądz?
Może trochę zaskoczę, ale tak samo długo analizuje się zarówno jedną, jak i drugą wymienioną przez Ciebie drużynę dlatego, że mieliśmy swój określony sposób przeglądu przeciwnika, np. minimum 4 ostatnie mecze i z kim byśmy nie grali to stosowaliśmy ten sam model. Oczywiście pomysł na Legię i na Olimpię musiał być inny choćby dlatego że z Warszawiakami nie mogliśmy wyjść na otwartą wojnę.
Często w dzień wolny jeździsz na różne mecze. Masz jakieś drużyny, którym najchętniej się przyglądasz?
Raczej nie, przede wszystkim starałem się szukać zawodników do Rakowa w niekoniecznie oczywistych miejscach jak np. niższe ligi. W takich miejscach można często znaleźć kogoś naprawdę ciekawego, poza tym nie ukrywam, że piłka jest moją pasją stąd też każdą wolną chwilę lubię poświęcić na podróż na jakiś mecz. Podglądając na żywo inne drużyny mogę też poniekąd rozwinąć swój warsztat trenerski.
Jak pamiętasz swój pierwszy mecz na ławce Rakowa?
To było nowe doświadczenie, byłem trenerem, który przychodził z 4 ligi, inny stres, inne podejście. Graliśmy z Puszczą Niepołomice, która była zespołem najlepiej wykonującym stałe fragmenty i pamiętam, że mieli takiego zawodnika, Dawida Abramowicza, który z autu walił piłkę prawie że w bramkę i właśnie tych wyrzutów się obawialiśmy, oni też grali wtedy o awans. Mecz zakończył się wynikiem 0:0, a wyróżniającą się postacią drużyny Puszczy był nasz późniejszy zawodnik – Maciek Domański
Czy przychodząc do Rakowa spodziewałeś się, że w 3,5 roku uda się tyle osiągnąć?
Mógłbym pobajerować i powiedzieć, że oczywiście, że się spodziewałem natomiast powiem szczerze, że nie. Oczywiście, że chcieliśmy i mieliśmy ambitne plany, ale myśleliśmy, że będzie to trwało dłużej, wyniki jednak były bardzo dobre i gdy pojawiały się szansę na awans to żal byłoby z tego nie skorzystać.
Zapytam o media społecznościowe. Czy zdarza Ci się czytać opinie na temat twojej pracy, interesujesz się tym?
Czytam bardzo często komentarze nie tylko na swój temat, ale na temat gry zespołu i wszystkiego, co było z nami związane, bo ciekawiła mnie zwyczajnie opinia innych osób. Muszę przyznać, że niejednokrotnie byłem bardzo mocno rozczarowany, ponieważ o ile wyrażenie swojego niezadowolenia w pewnych aspektach jest naturalne, o tyle wyzywanie i obrażanie zawodników i trenera jest nie na miejscu i nigdy nie będzie na to mojej zgody, tym bardziej że nie było meczu, żeby zawodnicy nie chcieli lub się nie starali, wiadomo to jest sport i raz wychodzi, raz nie.
Opowiedz o szkoleniach, które prowadzisz, czego dotyczą i dla kogo są?
Miałem przyjemność być dwukrotnie w ostatnim półroczu zaproszony na szkolenie dla trenerów. Opowiadałem o tym, jak Raków gra w piłkę, jaki jest nasz pomysł na to wszystko, na organizacje. Mówiłem o stałych fragmentach, o poszczególnych fazach gry, czyli jak gramy w obronie, w ataku, w przejściach. Jeżeli chodzi o te tematy to byliśmy dość otwarci, niczego nie ukrywamy, staramy się być w miarę dostępni, w zeszłym roku było u nas na stażach 45 osób więc wydaje mi się, że jest to dobry wynik. My też przebijaliśmy się do Ekstraklasy od tych najniższych lig więc może poniekąd spłacamy swój dług przekazując wiedzę trenerom prowadzącym drużyny w niższych klasach rozgrywkowych.
Wśród kibiców Rakowa zyskałeś niemałą sympatię i szacunek, przede wszystkim za to, jakim jesteś człowiekiem, można śmiało powiedzieć ze zakumplowałeś się z fanami czerwono-niebieskich. Jak zapamiętasz nas ? kibiców?
Nie chcę robić laurki, bo tak najłatwiej, natomiast na pewno obie fety po awansach na długo zapadną mi w pamięć, szczególnie ta druga ? po awansie do Ekstraklasy, zobaczyć pełne Aleje ludzi ubranych w barwy Rakowa, race, pochód – to wszystko zapamiętam do końca życia, skąd tyle ludzi znalazło się w tym miejscu – nie wiem. Na pewno mecze pucharowe, szczególnie ten z Lechią, gdzie stadion pękał w szwach, cała ta atmosfera, doping, to wszystko wyglądało tak, jak kiedyś mogłem sobie wyobrazić marząc o byciu częścią zespołu grającego w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ogólnie natomiast zapamiętam Was przede wszystkim z tego poświęcenia i bycia z zespołem na dobre i na złe, te wyjazdy na koniec świata, czyli do Suwałk czy Stargardu. Nie da się opisać co czuje człowiek, gdy trwa mecz, na stadionie jest 30 osób, sektor gości jest pusty i nagle w oddali słychać, że jest z nami nasza ekipa. Te mecze gdzie były jakieś zakazy a mimo to byliście z nami, to było ekstra. Zapamiętam też ciekawe transparenty sławiące jednego z polityków z Częstochowy.
Awanse, fety,PP, tych odpowiedzi się spodziewałem, chciałem natomiast zapytać o inne przyjemne lub mniej przyjemne wspomnienia.
Najprzyjemniejsze to chyba Wielka Sobota bodajże sprzed 2 lat gdzie graliśmy z Puszczą Niepołomice w południe. Mecz nam średnio wychodził, ale bramka Tomka Margola w 94 minucie sprawiła, że święta były fantastyczne. Na pewno będę pamiętał pierwszy mecz w Ekstraklasie z Koroną, dlatego że był to dla nas taki trochę szok i to było po nas widać, zawaliliśmy ten mecz po całości, ta presja nas chyba przerosła. Z tych mniej miłych wydarzeń muszę też wspomnieć mecz ze Stalą Stalowa Wola, gdzie mieliśmy zrobić awans a po 15 minutach przegrywaliśmy dwa czy trzy do zera i do przerwy Stalówka mogła nam strzelić co najmniej 6 bramek. Ciężko to jakoś racjonalnie wytłumaczyć tym bardziej że Stal była wtedy mocno przeciętnym zespołem walczącym o utrzymanie, a my wyglądaliśmy przy nich jak dzieci we mgle… Bardzo przyjemnie natomiast wspominam też mecz z Błękitnymi Stargard u siebie, gdzie w 93 minucie Kowalczyk po długim wybiciu Lisa zdobył zwycięską bramkę. To była ta runda, podczas której zrobiliśmy awans do I ligi, pamiętam jak Kowal zdjął koszulkę i podbiegł pod wasz sektor, takie chwile właśnie budowały tożsamość tego zespołu.
Jak wyglądała Twoja współpraca zarówno z trenerem Papszunem, jak i resztą sztabu szkoleniowego ?
Zacznę od Marka. Fantastyczna współpraca, 3,5 roku mogłem się uczyć, mogłem go obserwować, na nim jako na pierwszym trenerze leży większa presja i odpowiedzialność, ja byłem tylko głosem doradczym, współpracownikiem. Bardzo pracowity człowiek, który spędza w klubie całe dni i wieczory więc dla mnie jako młodego trenera bardzo cenne doświadczenie. Genialny sztab. Maciek Sikorski, z którym byłem od początku, Wojtek Makowski, Michał Garnys, Wojtek Herman, Piotr Maćkowiak, Kowal, Artur Lampa, Mateusz Porębiński, Monika Lauria, naprawdę grupa tych ludzi powodowała, że przez te 3,5 roku nie było dnia, w którym nie szedłbym do pracy z uśmiechem na ustach. Przeżyliśmy wiele, wiedziałem, że zawsze mogę na nich liczyć i tak samo oni mogli liczyć na mnie. Ci ludzie to fachowcy, którym należy się duży szacunek.
Podczas Twojej pracy na Limanowskiego przewinęło się wielu zawodników. Czy byli tacy, z których uważasz, że dało się więcej wycisnąć i tacy, których najbardziej Ci żal, że odeszli?
Jako trener nie powinienem brać pod uwagę jakichś emocji czy sentymentów, ale oczywiście nie da się tego uniknąć długo z kimś pracując. Najbardziej żal mi odejścia tych, z którymi pracowałem najdłużej, czyli Łukasza Góry i Rafała Figla tym bardziej że pierwszy z nich był człowiekiem stąd, a drugi kapitanem naszej drużyny. Z kogo można było więcej wycisnąć? Myślę, że tę cytrynę dość mocno wyciskaliśmy i często obserwując dalszy ciąg kariery tych, którzy odchodzili z klubu dało się zauważyć, że to u nas mieli najlepszy okres w swojej przygodzie z piłką.
Raków po rundzie jesiennej zajmuje 10 miejsce w tabeli z dorobkiem 28 punktów. To bardzo dobry wynik jak na beniaminka, jak podsumujesz tę rundę?
Uważam, że za nami bardzo dobra runda, początek był trudny, musieliśmy się jeszcze trochę nauczyć tej ligi, dopracować niektóre rzeczy natomiast końcówka pokazała, że szybko się w niej zaaklimatyzowaliśmy. Na pożegnaniu z zespołem powiedziałem, że drużyna jest teraz na autostradzie do górnej ósemki, teraz trzeba jeszcze mocniej ten gaz docisnąć i w kwietniu na spokojnie grać o wyższe cele niż utrzymanie.
Na którym miejscu Raków będzie znajdował się po 37 kolejkach?
Chciałbym, żeby było to minimum 4 miejsce.
Jakie są plany Macieja Kędziorka na najbliższe tygodnie?
Trochę się wziąć za siebie, ponieważ po świętach się trochę zapuściłem. Mam zamiar poprawić swój język angielski oraz hiszpański. Jeżeli nic nie zmieni się w mojej sytuacji zawodowej to mam w planach staż, planuje wyjazd do Włoch lub Hiszpanii, myślę, że niebawem wszystko się wyklaruje. Podsumowując, chcę ten czas wykorzystać na swój samorozwój, aby już niedługo być gotowym do pracy
Dzięki za rozmowę i poświęcony czas !
Również dziękuje, BBJ!
Najlepszy piłkarz, którego trenowałem – Trenowałem wielu fantastycznych zawodników, nie będę wymieniał, żeby nikogo nie pominąć.
Najlepszy obecnie piłkarz Rakowa – Wyróżniłbym Malinę – za wszystko.
Stadion, który zrobił na mnie największe wrażenie ? Signal Iduna Park
Miejsce na świecie, które chciałbym zwiedzić ? Włochy
Mecz, któregonigdy nie zapomnę – Ćwierćfinał z Legią, porażka ze Stalówką.
Bramka, której nigdy nie zapomnę – Adam Radwański z Tychami, Andrzej Niewulis z Legią, Adam Mesjasz z Odrą Opole.
Pseudonim z szatni ? Kędzior
Piosenka, która motywuje mnie przed meczem – Różnie, w zależności od nastroju, ostatnio próbowałem przemycić w szatni Scooter-How much is the fish, ale to już za staroć dla naszej młodzieży.
Największy modniś ? Szumi, Lisu, tr.Sikorski – sami bramkarze.
Największy żartowniś – Czerki, Tomek Loska, Michał Skóraś, Karol Mondek.
Mistrzem Polski w sezonie 19/20 będzie ? Legia
Z ekstraklasy spadnie – Nie życzę nikomu.
Za 10 lat będę – Siwy jak George Clooney, a tak na poważnie mam nadzieję, że okazem zdrowia.
Najlepszy cytat z szatni – U nas klasycznie – Panowie rączki do góry!!
Po treningu/meczu najbardziej lubię – Uczucie, które ogarnia jak wygrywamy!
Rozmawiał: R. Parkitny