Rakowska dominacja. Zagłębie odprawione z hukiem [RELACJA]
2024-09-23Raków – Zagłębie Lubin[22.09.2024][RELACJA Z TRYBUN]
2024-09-26Trener Papszun nie decydował się tego wieczoru na większe eksperymenty w wyjściowej jedenastce. Uwagę mogła przykuć pierwsza poważna szansa dla Petera Baratha w środku pola, a w kadrze pojawił się Tomasz Walczak, co było pokłosiem choroby Jonatana Brauta Brunesa. W kadrze zabrakło trenującego indywidualnie Kamila Pestki, a także Iviego Lopeza, który... pauzował za żółte kartki jeszcze z kampanii 2022/2023. Motorem napędowym akcji ofensywnych mieli być Michael Ameyaw i Adriano Amorim. W zestawieniu miejscowych znalazł się Adnan Kovacević, który trafił na Dolny Śląsk spod Jasnej Góry w końcówce letniego okienka transferowego i Wiktor Bogacz, czyli młody napastnik, o którego klub z Limanowskiego 83 walczył wraz z ekipami z MLS.
Nasza drużyna od pierwszych minut rzuciła się do ataku. Kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu gry od środka przed niezłą sytuacją stanął Michael Ameyaw, ale jego płaskie uderzenie minęło dalszy słupek bramki Mateusza Abramowicza. Pierwszy kwadrans to prawdziwy ostrzał rywala w wykonaniu częstochowian, ale golkipera nie mógł pokonać ani Patryk Makuch, ani Vladyslav Kochergin. Napastnik z przeszłością w klubie pierwszoligowca miał jeszcze fantastyczną okazję po dośrodkowaniu z lewego skrzydła, ale po uderzeniu głową trafił w poprzeczkę. Gospodarze straszyli faworyta pojedynczymi zrywami. Najgroźniej pod bramką Kacpra Trelowskiego było po blokowanym strzale Kamila Antonika, czy próbie zza szesnastki Jacka Podgórskiego - tuż obok słupka. Wyraźnej przewagi nie udało się udokumentować częstochowianom do przerwy.
Uraz Makucha, który pogłębił się w trakcie spotkania, uniemożliwił naszemu snajperowi kontynowanie gry po zmianie stron. Szkoleniowiec Rakowa postawił więc... wysłać na dziewiątkę Jeana Carlosa Silvę, który kolokwialnie mówiąc, męczył się na tej pozycji. Podopieczni Ireneusza Mamrota konsekwentnie się bronili i w międzyczasie wyprowadzili jeden kontratak, który był prawdopodobnie najgroźniejszą szansą w tym pojedynku. Znów dał znać o sobie Bogacz, który rozprowadził akcję na lewe skrzydło, jednak zwrotna piłka przed bramkę powędrowała za plecy strzelca trzech goli w tym sezonie Betclic 1. Ligi. Miedź kilkoma epizodami pokazywała ząb, którego brakowało w poczynaniach ofensywnych Rakowa. Praktycznie każdy atak przechodził przez Ericka Otieno i często kończył się dośrodkowaniami bez zamknięcia. Gdy nie brakowało przyspieszenia, brakowało dokładności. Kiedy nie brakowało dokładności, brakowało wzrostu w polu karnym. Najbliżej szczęścia byli Amorim i wprowadzony na murawę Jesus Diaz, ale ten w ostatniej minucie doliczonego czasu gry trafił po koźle w słupek i gdyby niefartu było mało, złamał przy tym nos po zderzeniu z rywalem.
Jarosławowi Przybyłowi nie pozostało nic innego niż zaprosić na dogrywkę. Kolumbijczyka zmienił debiutujący w pierwszym zespole Walczak, a wcześniej na boisko za Ariela Mosóra wszedł jeszcze Gustav Berggren, co spowodowało przesunięcie Baratha na pozycję półprawego stopera. Rakowowi udało się zepchnąć gospodarzy jeszcze niżej, ale to powodowało tylko, że czerwono-niebiescy zupełnie zatracili pomysł, jak dobrać się im do skóry. Oblężenie bramki w ostatnich minutach i skazani na rzuty karne.
A rzuty karne to segment futbolu, który kojarzy się sympatykom Medalików w mieszanych barwach. Z jednej strony zwycięstwa przy Łazienkowskiej w Superpucharze Polski, czy europejskie awanse z Suduvą Mariampol czy Rubinem Kazań, a z drugiej bolesne porażki na PGE Narodowym oraz przy Limanowskiego przed rokiem. Jak będzie tym razem, naprawdę nie dało się przewidzieć. Tym bardziej widząc determinację w drodze do celu pierwszoligowca. Zaczęło się najgorzej jak mogło, bo piłkę wysoko w trybuny wyrzucił Stratos Svarnas, a trafieniem odpowiedział grający świetny mecz Chorwat Benedikt Mioc, choć Kacper Trelowski miał piłkę na rękach. Pierwszy do siatki z drużyny przyjezdnych trafił Milan Rundić, ale nieomylny był także Marcel Mansfeld. Nadzieja pojawiła się w trzeciej serii, bo swoją próbę wykorzystał Kochergin, a Trelowski doskonale wybronił uderzenie Floriana Hartherza, doprowadzając do wyrównania stanu. Długo się nim nie nacieszyliśmy, stare demony wróciły do Jeana Carlosa, który minął słupek bramki Abramowicza. Częstochowianie byli pod ścianą po golu Bartosza Bidy i choć naszą wiarę podtrzymał jeszcze Gustav Berggren, to całe zamieszanie zakończył Krzysztof Drzazga. A więc skończyło się, zanim się dobrze rozpoczęło. Raków odpada z Pucharu Polski na etapie 1/32 finału i może się skupić na lidze.
Miedź Legnica – Raków Częstochowa 0:0 (0:0) rzuty karne: 4:3
Miedź Legnica: Abramowicz – Hartherz, Grudziński, Kovacević, Kostka – Drygas (Kaczmarski), Chuca (Letniowski), Antonik (Drzazga), Mioc, Podgórski – Bogacz (Mansfeld)
Raków Częstochowa: Trelowski – Rundić, Svarnas, Mosór (Berggren) – Otieno, Kochergin, Barath, Tudor – Amorim (Diaz) (Walczak), Ameyaw, Makuch (Jean Carlos)
Żółte kartki: Antonik, Podgórski, Kostka – Barath, Mosór, Diaz
Rzuty karne: 0:0 Svarnas, 1:0 Mioc, 1:1 Rundić, 2:1 Mansfeld, 2:2 Kochergin, 2:2 Hartherz, 2:2 Jean Carlos, 3:2 Bida, 3:3 Berggren, 4:3 Drzazga
Autor: Kamil Bednarski