Galeria z sobotniego spotkania
2016-03-21Polak, Węgier dwa bratanki! Lengyel, magyar ? két jó barát!
2016-03-23Runda rewanżowa rozhulała się już na dobre i w 3 kolejce obraliśmy kurs – Mielec. Rywal kibicowsko dość ciekawy. Kiedyś łączyły nas raczej przyjazne kontakty, ale w obecnych czasach wygląda to już zupełnie inaczej i nie darzymy się zbytnią sympatią, co dało się odczuć na trybunach, w trakcie sobotniego wieczoru, ale po kolei. Mecz lidera z wiceliderem, kibicowsko też ciekawie,a jednak nie miało to przełożenia na naszą frekwencje wyjazdową. Zapisy szły opieszale,wobec czego zamówione zostały 3 autokary,jak się okazało na zbiórce w sobotnie przedpołudnie i to było za wiele. Część osób postanowiła dotrzeć do Mielca na własną rękę, dlatego jeden autokar musiał zostać na bazie w Częstochowie. Wyjazd się przeciągnął bo trzeba było zmotać transport dla pozostałych osób które miały jechać autokarem, ale wszystko zostało dość zwinnie załatwione. W końcu 2 autokary i kilka furek ruszyły w kierunku Mielca. Podróż sprawna i już na 40 minut przed pierwszym gwizdkiem meldujemy się pod stadionem. Samo wchodzenie na obiekt też raczej sprawne i przed pierwszym gwizdkiem grupa 151 osób melduje się w sektorze gości. 5 osób z różnych względów zostaje pod kasami. Cały mecz prowadzimy dość szarpany doping, ale były też momenty kiedy dawaliśmy z siebie coś powyżej przeciętnej . Nie obyło się bez bluzgów i co jakiś czas trwała wymiana uprzejmości między nami i miejscowymi. Tymi z młyna i z napinaczami którzy stali za tzw. sektorem buforowym z prawej od naszego sektora. Co do miejscowych, młyn skromniejszy jak przy okazji poprzedniej naszej wizyty,ale do dopingu często podłączał się cały stadion. Miejscowi zaprezentowali również dwie (trzeba przyznać dość przyjemne dla oka) oprawy, przy okazji których nie zabrakło piro. Mecz nasze grajki kładą i gładko dostają trójkę w plecak, a od Nas po meczu w zamian dostają porcję skromnych gwizdów. „Wieszać psów” na razie co na nich nie ma, ale z taką grą i regularnymi porażkami na wyjazdach możemy zapomnieć o awansie. Po meczu od razu opuszczamy sektor i udajemy się do pojazdów, odjazd niestety zostaje opóźniony przez jednego typa od nas który na obiekt nie wchodził i wolał posmakować miejscowego bursztynowego trunku, co wszystkich kosztowało pół godziny siedzenia bezczynnie w oczekiwaniu. Powrót szybki, sprawny i z ciągłym ogonem. Już w najbliższą sobotę kolejny ważny i arcy ciężki mecz z Wisłą!…z Puław. Wszyscy na Raków!