Porażka na "Wzgórzu Wolności"
2017-03-12W sobotę kolejna odsłona piłkarskiej wiosny
2017-03-16Na wyjazd do Wejherowa obowiązywał Nas jeszcze zakaz wyjazdowy z jesiennego meczu w Opolu. Ch… z zakazami 🙂 Wobec czego zmotoryzowani (furki i busy), ruszamy wcześnie rano w kierunku Północnych rejonów Naszego pięknego kraju. Widocznie wynik z pierwszego meczu ligowego na własnym obiekcie, oraz wspomniany zakaz podziałał deprymująco na niektórych, wobec czego jedziemy w sile 71 osób, w tym 4 Chemików – dzięki! Mniej więcej w połowie drogi przypałętali się Ci których nie trzeba i łapiemy ogon już do samego Wejherowa. Nie zawracali Nas, wobec czego dotarliśmy pod wzgórze na którym mieści się stadion. Ponieważ byliśmy na zakazie, nie pozwolono nam podjechać samochodami na górę, trzeba było zaparkować na polanie w lasku, a że wcześniej padał śnieg z deszczem, busy miały problemy z poruszaniem się po obłoconej drodze. Kilka osób miało przymusowe rozciąganie kości po siedzącej, długiej podróży. Gdy udało się już wszystkim zaparkować. Po spisaniu (tym razem już wszystkich),w obstawie uzbrojonych po zęby „stróżów” udaliśmy się w pieszą przechadzkę pod stadion. Docieramy koło 20 minuty meczu, wtedy Raków prowadził 1:0. Na stadionie, po przeciwległej stronie, miejscowi utworzyli ok. 30 osobowy młynek, prowadzą doping z pomocą bębna, intonują „Wpuście kibiców…”, „PNBP” i „Piłka nożna dla kibiców”. Zajmujemy miejsca na górce, za bocznym boiskiem, widoczna stamtąd jest tylko część murawy. Pogoda nieco się polepszyła i nawet na chwilę wyjrzało słońce, niestety po przerwie znowu pojawiły się czarne chmury, zaraz na początku drugiej połowy po niefrasobliwej interwencji bramkarza tracimy gola i jest remis. A my postanawiamy ruszać w drogę powrotną. W drugiej części meczu kibice Gryfa zaprezentowali sektorówkę i odpalili piro, ale my już tego nie widzieliśmy. Już w trasie dostaliśmy info że po kolejnym błędzie bramkarza, dostaliśmy drugiego gola i przegraliśmy mecz. Praktycznie cały powrót za nami ciągną się Ci co w pierwszą stronę, powrót długi i męczący wobec czego dopiero kolo północy docieramy do domów. Spokój.
Ave Racovia!