Zagłębie ? Raków 1:1 (0:1)
2011-05-2121.05.2011r. Zagłębie Sosnowiec – Raków Częstochowa
2011-05-22Pech chciał, że jeden z najciekawszych wyjazdów w tym sezonie przypadł nam na środek tygodnia, mało tego mądre głowy, dopiero półtorej tygodnia przed spotkaniem postanowiły przenieś mecz z środy na wtorek, no przecież pojedynek Arki z Ruchem przez tyle czasu był utrzymywany w tajemnicy, że kto by pomyślał o przesunięciu, któregoś ze spotkań tak aby nie nakładały się na siebie.
Wracając do samego wyjazdu, postanowiliśmy wybrać się nieco węższym gronem na pojedynek do Gdyni, i tak transportem kołowym (autokar, bus i dwie fury) udało się 63 fanów Rakowa, do tego z usług PKP skorzystało 6 fanów czerwono-niebieskich, a jeden zapaleniec przyleciał samolotem z emigracji. Podróż po naszych wspaniałych autostradach widmo minęła dość szybko, nawet zbędny balast tego dnia nie był uciążliwy. Na ostatnim postoju doszło do zabawnej sytuacji, kiedy to naczelny jajcarz wyjazdu zadał pytanie psu czy autokar to miejsce publiczne po uzyskaniu satysfakcjonującej go odpowiedzi, nieroby mogły usłyszeć wiązankę w niektórych kręgach uważaną za stek wulgaryzmów. W okolicach Narodowego Stadionu Rugby tam swoje mecze rozgrywa Bałtyk, pojawiamy się ze sporym zapasem czasu. Ostatecznie na obiekcie meldujemy się w 69 osób, plus jeden zakazowicz, który musiał spotkanie oglądać za kratami stadionu (swoja droga widok na boisko miał chyba lepszy niż my). Na stanie mamy jedna fane „Sportowcy”, gospodarze stwierdzili, że byliśmy ekipą która najlepiej zaprezentowała się u nich w tym sezonie… ale chyba nie wokalnie :). Co się tyczy miejscowych to ciężko stwierdzić ilu ich tak na prawdę było, przez większą część spotkania dopingowali… na siedząco, mając na wyposażeniu jedna łączoną flagę Bałtyku i Kotwicy. Gospodarze trochę się nie popisali robiąc krzywa akcje do naszego zakazowicza, postanowili w dwóch sprawdzić jego refleks i doszło to krótkiej wymiany argumentów, której chyba nie do końca spodziewali się. My w tym czasie ściągamy flagę i próbujemy wydostać się z sektora, doszło do małego zamieszania z ochroną i to w sumie wszystko co można powiedzieć o samym meczu. Na powrocie miało być ciekawie, a wyszło jak zwykle. Tak więc do Częstochowy docieramy bez atrakcji, choć od wysokości Torunia nasza obstawa składała się praktycznie z samej drogówki, a przez część trasy jedziemy sami.