30.10.2010r. Raków Częstochowa – Ruch Zdzieszowice
2010-11-2314.11.2010r. Raków Częstochowa ? Olimpia Grudziądz
2010-11-23Startujemy z Częstochowy w sile 161 typa w tym 24 braci ze Stalowej Woli (3 autokary i 2 wózki) już na początku małe cyrki z autokarami, a to drzwi trzeba nogą domykać, a to się coś tam pali, więc zapowiadała się całkiem wesoła podróż… Droga mija spokojnie z mniejszym lub większym wahadłem, jeden z naszych wózków stara się umilić wyjazd Tyskim (również 1 wózek), którzy tego dnia podróżowali do Grudziądza, jednak ich skład personalny raczej nie taki jak chłopaki od nas sądzili i do rozmów nie dochodzi. Oczywiście po drodze musieliśmy stanąć na przymusową naprawę autokarów. W Chojnicach meldujemy się jakąś godzinę przed meczem, gdzie spedalony piesek oznajmia nam, że jest nas za dużo i nie wejdziemy (dostaliśmy 150 biletów), olewamy go mówiąc: ?nie wejdziemy tutaj, to idziemy sobie wejść główną bramą? ? jak powiedzieliśmy tak… poszliśmy, przy biernej postawie psów. Na drodze do wejścia dla miejscowych, napotykamy jakiegoś kamikaze, który staje gotowy do walki w kurtce Lechii i szalu, nie wiem czy to ułańska fantazja, czy moc trunków wyskokowych, no ale fanty zmieniły właściciela (znaleziona w środku komóra i sos wracają z powrotem). Mijamy jakiś lokal gdzie siedzą typy w barwach Chojniczanki i od razu barykadują się w środku, a z lokalu wypada jakiś stary typ z płaczem, żeby ich zostawić, goście raczej nie wyglądali za specjalnie dlatego olewamy temat, trochę ich tylko terroryzując (a to był błąd bo ponoć mieli w środku flagę), do tego psy zorientowały się, że nasza załoga łażąca w koło stadionu to nie jest najlepsza opcja, a wiec lądujemy w punkcie wejścia dla gości, już bez problemów wchodzimy całą grupą. Dowiadujemy się za to o nowym pomyśle przed Euro 2012… zapisy na listę kiełbaskową, tak nam oznajmia wcześniej wymieniony pies w zbyt obcisłych dżinach. Jeżeli chcemy kiełbaski to mamy zrobić listę, nie wiedzieliśmy za bardzo co mamy podać imię, nazwisko, wagę, czy numer buta? Nie sprecyzował jakie kryteria przydziału, więc kiełbasek nie pojedliśmy. Co do samego meczu piłki wodnej, było wszystko: walka, dramaturgia, nie strzelone karne, no i przede wszystkim, co nas zaskoczyło, niezły doping Chojniczanki, ich młyn ciężko określić bo zmieniał się co kilka minut na początku z 200 szala, pod koniec nawet do 400, do tego dołączała się pozostała cześć trybun, co przy dobrej akustyce, dawało fajny efekt, mają flagi na kijach i a w pewnym momencie cały stadion podnosi pasy materiałów w barwach Chojniczanki. My raczej krezusami dopingu na wyjazdach nie jesteśmy, co i tym razem udowadniamy, jedynie kilkukrotnie podrywamy się do solidnego śpiewu, mamy ze sobą 4 flagi (Sportowcy, Ś.P. Bolek, Północ i Narodowa Częstochowa). A i tak hitem były 4 ochroniarki w kominach, chodząca w tą i z powrotem pod naszym sektorem, udając Robocopa. W pewnym momencie podeszli do prowadzącego doping, aby z szedł z płotu bo klub się martwi, że spadnie :). Po mecz w dobrych nastrojach, mimo przemoknięcia ruszamy w podróż powrotną, która odbyła się bez większych emocji z mniejszym lub czasem nawet ?za dużym? wahadłem.