Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 29 Lis 2010, 22:53 
Offline

Rejestracja: 27 Lis 2010, 18:04
Posty: 242
Dzisiaj postanowiłem opisać swój pierwszy wyjazd za czerwono-niebieską drużyną. Był nim wyjazd do Głogowa, data przypada na 11 sierpnia 2006 roku. Jako 13-latek miałem duże problemy z namówieniem mamy o zgodę na wyjazd, ciągłe proszenie nie przynosiło skutku. Cóż, próbowałem jeszcze w dzień wyjazdu bez większego efektu. Plecak z szalikiem i jedzeniem wyrzuciłem przez okno, wziąłem śmieci i powiedziałem mamie, "idę tylko śmieci wyrzucić" :) udało się !
Z Błeszna zebraliśmy się w tym dniu skromnym 5 osobowym składem ja,K,No,Si i T (obecnie konfident). Na miejscu zbiórki problemy z psami którzy robią problemy z nadkompletem w autokarze. Wszyscy już w autokarze a ja z jednym typem stoję przed, myślę sobie - z domu udało mi się sprytnie uciec by teraz nie pojechać z powodu nadkompletu, złość mnie rozpierała. Ale dzięki E udało się i ten problem rozwiązać i całym składem ruszamy w w trasę.
Dojeżdżamy na stadion bez przygód. Mecz nadzwyczaj interesujący, przegrywając 3-0 wyrównujemy na 3-3. W pierwszej połowie Chrobry ciśnie nam coś od świń (dokładnie nie pamiętam), po bramce wyrównującej odpowiadamy (gdzie wasze świnie dziewczyny gdzie wasze świnie ?!). Po meczu dziękujemy zawodnikom za wspaniałe widowisko. Opuszczając stadion w eskorcie psów, którzy prowadzili nas przez sektory gospodarzy miała miejsce śmieszna sytuacja, otóż jeden z małolatów spod pomarańczowo-czarnego szala zaczął coś się napinać w naszą stronę, na co usłyszał ciętą ripostę " spierdalaj do domu bo cię stara po szufladach szuka" :lol: publika po tych słowach się rozweseliła nawet koledzy napinającego się małolata zaczęli się śmiać :)
Droga powrotna bez przygód, być może dlatego że tego dnia nasz jeden autokar eskortowało jakieś 10 kabaryn :mrgreen:
Już na osiedlu ja z Si w ramach tradycji mamy pasowania aby zapamiętać dobitnie debiut wyjazdowy. Uderzeń pasem miało być tyle ile strzelonych bramek na meczu, a że tych było 6 to od każdego wyrwaliśmy po 6 kąśliwych uderzeń :)
Wróciłem do domu po północy, mama trochę spanikowana bo nie odbierałem telefonów, ale o dziwo jakoś wybitnie mi się nie oberwało :) I w ten sposób zakończył się mój pierwszy wyjazd po którym załapałem bakcyla!

_________________
RKS RAKÓW - RED BLUE YOUNGS


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 29 Lis 2010, 23:15 
Offline

Rejestracja: 23 Lis 2010, 23:53
Posty: 294
Miejscowość: Czerwono-Niebieski Raków-Zachód
Mnie najbardziej w pamięci (niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu) wyjazd do Nowej Soli gdzie nasi pilkarze w ostatnich minutach stracili awans. Wsiadając do autokaru,jadąc na mecz juz wyobrazalem sobie jak bedziemy swietowac awans :D O ile dobrze pamietam,dojezdzajac do Nowej Soli dostajemy info ze Raków prowadzi juz 1-0 co wywoluje wielka euforie w moim autokarze :) Na sektorze kazdy oczekiwal tylko na wiesci o wyniku Stilonu oraz liczyl na pewne zwyciestwo naszych grajkow,jak to sie skonczylo chyba kazdy pamieta,jak bardzo kazdy z nas byl wtedy rozgoryczony tego nie da sie chyba opisac,zostalo mi tylko wsiasc do autokaru i patrzac w szybe pogodzic sie z porazka.Pozniej na pewnej stacji przygoda z lodami "Sniezkami" po ktorej policja oglosila ze nie pojedziemy dalej poki nie oddamy pieniedzy :)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 30 Lis 2010, 16:43 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 30 Lis 2010, 15:36
Posty: 17
W pamięci jest kilka wyjazdów, które najbardziej dają o sobie znać.
Najlepszy bez wątpienia z wszystkich zaliczonych wyjazdów to Białystok. 27 maj 2007rok.
Wyruszamy dwoma autokarami w sile 93 osób. Droga upalna i w bardzo dobrym klimacie. Przed samym Białymstokiem, jakieś 30 km mamy spory zapas czasowy do meczu, zatrzymujemy się w jakiejś restauracji gdzie są nasi piłkarze i działacze, po odpoczynku udajemy się na pobliską Narew aby się delikatnie ochłodzić, większość z Nas wskakuje do wody i jakiś czas się pluskamy, śpiewamy, spijamy piwka i ogólnie zajebiście się bawimy. Pół godziny później ruszamy w dalszą drogę, kontynuując zabawę. Jesteśmy już na stadionie. Jagiellonia na rozpoczęcie meczu prezentuje choreografię. Ogólnie na stadionie z 7 tysi, w młynie jest ich sporo i dobrze się prezentują. W pierwszej połowie przynoszą kilka zgrzewek wody mineralnej, oferując kubek wody za 3 zł (!), więc dajemy im propozycje żeby sobie odpuścili z biznesu i spierdalali. Postanawiamy wyprowadzić fanów Jagi z równowagi i 2 razy bluzgamy na Siarkę, po czym Jagiellonia nas wyzywa. Później jeszcze leci kilka bluzgów na Jagę. Wcinamy kilka kąśliwych przyśpiewek podczas ich dopingu, zdenerwowani nie wiedzieli jak zripostować. Kończy się mecz, przegrywamy 2:0 po bramkach Sobocińskiego i Chańki. Podczas drogi powrotnej jesteśmy na telefonie z Motorem, oznajmili że zaatakują na jednych ze świateł w Lublinie i tak też było. Od Nas po wcześniejszym postoju i selekcji wysypuje się autokar, 50 osób. Motoru również taka sama liczba. Spotkanie kończy się remisem. Gospodarze tego starcia ewidentnie mogą czuć, że to starcie przegrali pomimo tego, że mieli bardzo dużo czasu na takie rzeczy jak rozgrzewka, zebranie osób itp. Dalsza część drogi oczywiście już spokojna. Oby takich wycieczek jak najwięcej!!!. Tamtego dnia było wszystko o czym prawdziwy wyjazdowicz marzy przed każdym następnym wyjazdem :)

Poniżej filmik z Narwi.
http://patrz.pl/filmy/bzc-narew-1


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 02 Gru 2010, 00:30 
Offline

Rejestracja: 27 Lis 2010, 18:04
Posty: 242
Temat ucichł, a szkoda mam nadzieje że to chwilowa przerwa. Korzystając z wolnej chwili opiszę swój kolejny wyjazd, tym razem padnie na Grudziądz 15.05.2010 r.
Tego dnia na zbiórce przy stadionie zbiera się nas ok 250 osób. Przed wyjazdem było mówione, że jest nami zainteresowana pewna koalicja co dawało dodatkowego smaczku temu wyjazdowi. Tak się złożyło, że kierowcą w naszym autokarze był nasz sąsiad z Błeszna :) z którym często podążamy za czerwono-niebieską drużyną. W czasie drogi siedzę sobie na pilotce i rozmawiam sobie z kierowcą. Mija już kilka godzin, jesteśmy w okolicach Torunia i zza pleców słychać krzyki " jakaś ekipa czeka! jedziemy z nimi":)
ja nikogo nie widziałem bo byłem zajęty rozmową.
Kierowca pyta : Jakaś ekipa czeka ?
Na co odpowiadam : " tak, czeka! niech pan otworzy drzwi!"
Jeszcze się chłop dobrze nie zatrzymał, a już drzwi były otwarte :) wylatuje z autokaru łapiąc równowagę, za mną lecą jeszcze dwie osoby z drugich drzwi wylatuje jedna osoba. Biegniemy w czterech z drugiego autokaru udało się wyjść jeszcze dwóm osobom. Obracam się i widzę, że biegnie nas tylko sześciu - reszcie uniemożliwia wyjście psiarnia której było z nami dosyć sporo. Po drodze słyszę hasło "RKS!" i po weryfikacji składu pewnej osoby, słyszę pewne hasło przynależności do pewnej grupy :) co sprawiło że poczułem się nieśmiertelny :evil: . Biegniemy trasą, omijając służby mundurowe. Z niedalekiej odległości widzę, że rzeczywiście jakaś ekipa stoi. Wpadamy na stacje, a owa ekipa zamiast biec w naszym kierunku ... cofa się. Myślę sobie, co to za ekipa bo raczej nie spodziewana koalicja ... po chwili jeden z nich rozwiał nasze wątpliwości afiszując się przynależnością do ... Anwilu Włocławek. Spanikowani latają po całej stacji, my mówimy im że pomyliliśmy ich z inną ekipą i że nie jesteśmy nimi zainteresowani po czym odwracamy się by wrócić do autokarów. W tym czasie pomiędzy fanów Anwilu a nas wpadają służby mundurowe i wtedy też Anwil zdobył się na odwagę krzyknąć " Anwil Włocławek" i jeden z nich rzuca w nas puszką z jakimś napojem. Moje szybkie, głośne przemyślenie " my im odpuszczamy a oni zza pleców psów się napinają, jedziemy z nimi" w odpowiedzi usłyszałem po raz kolejny głośne "RKS!" i ruszyliśmy w kierunku napinaczy, Ci rzecz jasna wybrali ucieczkę do autokaru. Psy mierzą w nas shotganami, i słyszymy tylko przez szczekaczkę " proszę użyć broni gładkolufowej" . Swoją drogą to fajne uczucie, kiedy stałem naprzeciw uzbrojonego po zęby psa z shotganem, który był wymierzony prosto we mnie. Wiedziałem jednak, że jest zbyt słabiutki i zbyt mało odważny aby strzelić.
Jakoś w tym samym czasie kiedy mu decydujemy się wracać, dobiega z autokarów większa grupa od nas której udało się opuścić autokar było ich ok. 40 osób na czele z P w charakterystycznej masce :) - widok bezcenny :) .
Gdy już powoli docieram do swojego autokaru widzę przy drzwiach psa, myślę sobie " kur.. no to pięknie pewnie mnie powiną", ale zaraz wpadła do głowy nowa rozkminka " jak się będę bał to na bank mnie powinie, a jak wejdę na pewniaka to nawet do mnie nie podejdzie" i jak pomyślałem tak zrobiłem. Idę pewnym krokiem, z groźnym wzrokiem - pies nawet nie próbował blokować mi drogi tylko już kiedy wchodziłem po schodach do autokaru powiedział " co tacy z was bohaterzy, po co tam pobiegłeś?" postanowiłem, że nie będę z nim polemizował bo najpierw mnie zniży do swojego poziomu, a następnie pokona barierę doświadczenia.
Wszyscy się zapakowali do autokarów i jedziemy już spokojnie na stadion. Wywieszamy dwie flagi "Sportowcy" i "ALP". Podczas meczu kilka razy "pozdrawiamy" służby mundurowe.
Podróż powrotna spokojna i bez żadnych przygód, lecz bardzo się dłużyła.

Z racji tego, że temat jest ciekawy a obecnie coś ucichł, to tym razem ja wzywam do tablicy Mł W i jego relacje z Wałbrzychu :), Sz i jego opis na Gdańsk ze Stalówką, i prosiłbym obecnych na już słynnym wyjeździe do Gdańska z Rakowem o umieszczenie opisu z tego wyjazdu w tym temacie :) według mnie, z opowiadań TOP 3 pod względem przygód, w historii wyjazdów Rakowa. Myślę, że nie jedna osoba z młodszej daty (w tym ja) chcieliby przeczytać co wtedy się wydarzyło w owym barze :twisted:

_________________
RKS RAKÓW - RED BLUE YOUNGS


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 02 Gru 2010, 10:07 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 23 Lis 2010, 19:14
Posty: 13
Miejscowość: Północ C
Na pewno były tego sporo, ale chyba jak dla mnie to wyjazd na GKS Katowice 05.09.2006 (III liga, sezon 2006/2007 )

Kibice Rakowa mieli zakaz wstępu na mecz w Katowicach z powodu remontu jednak i tak na meczu byli w niecałe 200 osób. Na zakazie to sporo " JESTEŚMY ZAWSZE TAM GDZIE NASZ RKS GRA ".

http://www.gieksiarze.pl/gks/kibice/przyjezdni/0006.jpg


Niestety z racji wieku (:P) ze szczegółami nie pamiętam już z kim tam jechałem z Północy. Wiem jednak że zbiórkę zrobiliśmy sobie koło siłowni Zenka na Błesznie. Tam spotkaliśmy więcej chłopaków i czekaliśmy na E. który załatwił parę busów. Psiaki obstawiły cała wylotówkę na Katowice. Skupili się jednak na E75/1 bo myśleli że to tam pojedziemy :) Nagle ktoś dzwoni i mówi żebyśmy się schowali do bloków bo zaraz podjadą busy i szybko trzeba będzie wyskakiwać z klatki do samochodów. Nie zapomnę miny pewnej babci wychodzącej do śmietnika. Wysiada babinka z windy a tu cała klatka kibiców :) Zbladła i przełknęła ślinę. I nic się jej nie stało. Stoimy i nagle pada hasło - do samochodów. Jak się wszyscy rzucili z tych klatek do busów to ludzie darli zelówki bo myśleli że jakaś zadyma, hehe :)
Jak dobrze pamiętam jechałem w busie z E. Przewodziliśmy kolumnie. Za nami jeszcze parę fur. I tak tymi wioskami przejechaliśmy że nie spotkaliśmy żadnego mundurowego. Zbiórka wszystkich zakazanych była w Świerklańcu. To dojechaliśmy na miejsce. Auta na parking a my na wycieczkę koło jeziorka :) I tak dobijało coraz więcej ludzi. Ludzie dziwnie patrzeli na nas. Nie wiedzieli co i jak. Byliśmy bez barw. Nie zapomnę kolegi C. z Północy. Miał jakąś jazdę po śląskiej kiełbasie :) Ale już nie pamiętam dokładnie jak to było. I tak chodziliśmy tam sobie chyba z parę godzin bo czekaliśmy na kolesi z GKS którzy mieli prowadzić nas na stadion. I przyjechali i się trochę zdziwili że nas tylu :) Zapakowaliśmy się do aut. Kolumna w czasie jazdy była bardzo długa. W końcu dojeżdżamy na tył stadionu w Katowicach. Wysiadamy i stajemy w rzędzie w prawie 200 chłopa. Przed nami cały rząd kolesi z GKS-u. Stoimy naprzeciw siebie w odległości 5 metrów. Psy w szoku. Latali jak napaleni. Szok. Jak oni przyjechali.
I nagle ktoś od nas albo GKS tak dla żartów krzyknął buuuu i że niby dajemy na siebie :) Psy zbladły.
Po meczu pakujemy się w fury i do Medalikowa. Zajebiście było.

PS. To czego nie zapomnę do końca życia to wyjazd na Elanę Toruń w zeszłej rundzie. Powrót do Czewy. Zatrzymujemy się w Łodzi. Wysiadamy na jednej ze stacji benzynowych. Wszyscy wysmarowani wazeliną. Chusty, obwiązane ręce. I nagle zaczynamy się grzać. Każdy przysiady, kręcenie głową. Jeden od nas podchodzi do drzewa i napieprza w nie nogą jak Tong-Po ! Mało go nie wyrwał :)
Reakcja na twarzach mundurowych - bezcenna !!! :)

_________________
Północ 100% RAKÓW !!!


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 02 Gru 2010, 19:19 
Offline

Rejestracja: 24 Lis 2010, 11:50
Posty: 8
Szkoda że mam taką słabą pamięć bo trochę ciekawych wyjazdów się zaliczyło. Jednak większość z nich dla mnie to tylko takie błyski wydarzeń i osób z których nie skleciłoby się więcej niż kilka zdań. Jednak spróbuje opisać jeden z wyjazdów do Katowic a może pamięć się odblokuje?

GKS - Raków 3:0 , 1 liga, 20.08.97 ?

Jechaliśmy wtedy na dwie grupy: pierwsza jechała zwykłą osobówką z obstawą wcześniej, natomiast druga grupa wyruszyła później pośpiechem. Znalazłem się wtedy w tej drugiej grupie i pamiętam że specjalnie wybraliśmy późniejszą porę aby jechać bez psów (tak mówili dowodzący :) ), tyle że wtedy w grę wchodził już tylko pośpieszny bo inaczej nie zdążylibyśmy w ogóle na mecz. Było nas koło dwóch-trzech dyszek, z czego większość to były "alejki", czyli chłopaki ze Śródmieścia i Błeszna. Jak na nasze wtedy możliwości można powiedzieć że był to typowo skład "sportowy". Chyba większość miała jakieś częściowe bilety bo jakiś wielkich problemów z kanarem nie pamiętam. Jakieś ploty chodziły że niby pierwsza grupa miała atrakcje (ciężko bez telefonów kom. to sprawdzić) więc byliśmy przygotowani na cokolwiek, w końcu po to jechaliśmy sami. Jednak na trasie cisza i spokój, fakt że chyba nikt się nie spodziewał drugiego rzutu. Dojechaliśmy do Kato i pada decyzja, wysiadamy na głównym. Wysypujemy się na peron i spokojnie przechodzimy zwartą grupą przez dworzec i lądujemy na schodach wejściowych (tych dużych). Co robimy?- pada pytanie. Chwila zawahania decyzyjnych i już ktoś pyta miejscowych którym tramwajem na Giekse. Co ciekawe miejscowe barwy zostawiamy w spokoju aby nie robić przypału, bo nie było żadnej grupki która mogła by się postawić tylko same pojedyncze sztuki. Wbijamy w tramwaj i jazda. Rozchodzimy się po całym wagonie i czekamy na rozwój wydarzeń. Ja zdenerwowany, stoję sam i gotowy wyjebać każdemu kto się dziwnie patrzy. Adrenalina u mnie wysoko i tylko jak patrzyłem po chłopakach to się uspokajałem na chwilę. Wysiadamy w końcu na jakimś przystanku i pytamy ludzi w która stronę na stadion. O ile w tramwaju wiadomo dużo ludzi i byliśmy rozbici to teraz już idziemy grupą na stadion ewidentnie się wyróżniając bez barw gospodarzy. Dochodzimy pod estadio, jednak tu też cisza i spokój, mecz tyle co się zaczął więc żadnych większych grupek nie widać, ktoś tam kogoś goni ale to wyjątki. W końcu decydujemy się wchodzić bo Nas mało a jak się rozejdzie w środku że ktoś jest pod kasami to wypadnie kilkukrotnie większa od Nas banda. Meczu nie pamiętam w ogóle, wynik właśnie sprawdzałem na 90minut.pl hehe. Powrót już razem. Szkoda że się trochę spóźniliśmy bo wtedy na pewno byłoby co wspominać, szczególnie na mieście. Szkoda że z tej grupy nie potrafię wymienić nikogo kto by się nadal czynnie angażował.
Ja to tak zapamiętałem, jeśli ktoś ma coś do dodania, "wyprostowania" to chętnie poczytam.

EDIT. I już pierwsza zmiana - po rozmowie z H. okazało się że były trzy grupy, on jechał "środkową".


Ostatnio edytowany przez rz..., 02 Gru 2010, 23:30, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 04 Gru 2010, 12:55 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Lis 2010, 13:35
Posty: 231
Dobra to ja wywieram presje na G z Północy, wczoraj tak ładnie nam opowiadał o jego najciekawszych wyjazdach, dlatego czekam aż jakąś relacje wrzuci.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 17 Gru 2010, 00:25 
Offline

Rejestracja: 27 Lis 2010, 18:04
Posty: 242
Słubice, 26.04.2008

Jak dobrze pamiętam, to na ten wyjazd wybraliśmy się jednym autokarem, składem nie koniecznie tym co to by ich interesował mecz :) . Podróż mija na opowieściach St o stronie zootube :) także w autokarze było bardzo wesoła atmosfera, co sprawiło ,że nadzwyczaj szybko ( pomimo, że Słubice są oddalone od Częstochowy jakieś 450 km) docieramy do miejsca docelowego. Już na miejscu, gdy jesteśmy na stadionie miejscowa ochrona wymyśliła sobie, że będzie nas wpuszczać pojedynczo. Tak więc sprawiło to, że przeszliśmy sobie obok nich ;) Kiedy już po tej zamocie doszliśmy do klatki to zdecydowaliśmy, że do niej nie wejdziemy i staliśmy obok niej. Wywieszamy flagę Narodowej Częstochowy i zaczynają się problemy ze strony delegata pzpn-u, zaznaczając że jeśli flaga nie zniknie z płotu to mecz się nie rozpocznie. Po "pozdrowieniach" dla pzpn-u i prośbach naszych grajków zasłaniamy flagę by po chwili znów odsłonić :)
Mecz z pewnością nie mógł się nam podobać, bramki dla Polonii strzelali przybysze z dziur afrykańskich. Zadziorni kibice Polonii postanowili nam jednak zapewnić nieco rozrywki intonując w naszą stronę, że jakoby chcieliby się dopuścić czynności seksualnych z nami. W odpowiedzi pęka dzieląca nas wstążka, w pościgu gubię buta :D postanowiłem biec bez niego. Mecz został przerwany, owi sprawcy zajść znaleźli się na murawie, a wraz z nimi duża część miejscowej publiki. Po chwili wracamy na nasze miejsce (po drodze znajduję wcześniej zgubione obuwie :D ).
Podróż do Częstochowy mija już bez żadnych przygód.
PS. Mecz kończy się wynikiem 4-1, bramkę honorową dla nas strzelił Sołtysik.

_________________
RKS RAKÓW - RED BLUE YOUNGS


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 29 Gru 2010, 08:30 
Offline

Rejestracja: 06 Gru 2010, 09:33
Posty: 2
specjalnie dla Kuby:)niepamietam jaki to był sezon wiem ze rok mniej więcej 2001 2002 chyba bo w moim wieku jest już prawo mieć sklerozę:)Stalówka wybierala się do Olsztyna.ze znajomymi siedzimy sobie w barze po paru piwkach zaczyna sie temat meczy i przypomina nam sie ze Stalowa gra w ze Stomilem.po chwili namyslu wraz z K. dzwonimy do Stalowej o ktorej mecz?mowia na ze o 13.30 wiec sie rozlaczamy i dochodzimy do wniosku ze jedziemy.z baru idziemy do domu aby pozabierac pewne rzeczy po drodze spotykajac G.i pytajac czy jedzie z nami.mowi ze oczywiscie ale dla pewnosci zabieramy mu zegarek pod zastaw dla pewnosci mowiac ze o 1 w nocy spotykamy sie na petli:)oczywiscie zabraklo G. o 1 w nocy wiec zegarek jeszcze pare dni mi sluzyl zanim go oddalismy.pociag mial byc cos kolo drugiej wiec uderzamy w aleje po jeszcze jednego oszoloma zapytac czy by jechal.ale W. nas mowi ze jestesmy jebnieci ze go budzimy po 1 w nocy i mowi ze nie jedziemy.wiec we dwoch udajemy sie na berze i oczekujemy na pociag.podjezdza wsiadamy i jedziemy oczywiscie nie kupujac bilecikow.gdy widzimy ze kanar juz szaleje chowami sie w kiblu.ten probuje otworzyc drzwi wiec szybko myslac wyrywamy lampe by nas nie widzial:)po otwarciu drzwi i sprawdzeniu bilecikow:)kaze nam wysiasc na najblizszej stacji my upieramy sie ze nie wysiadziemy i wypisuje nam wkoncu kredyty wiec teraz spokojnie zamykamy sie w przedziale i idziemy spac.o 7.30 rano jestesmy na miejscu wysiadamy i sprawdzamy stan naszej gotowki.starczylo nam na napoj i 2 zapiekanki z czego w tamtych czasach zapiekanki duze byly po 2.50 zlocisza:)udajemy sie w strone stadionu i sobie krazymy wokol niego.chcemy zadzwonic do Stalowej ale okazalo sie ze zaden z nas nie ma nic na koncie ani na karte by doladowac wiec do godz 13 krazymy sobie po miescie myslac ze mecz jest o 13.30.kolo godz 13 nikogo nie ma pod stadjonem wiec mowimy co jest grane.wchodzimy na stacje benzynowa kolo stadionu zerkamy w gazete a tam jak byk ze faktycznie mecz o 13.30 tyle ze w niedziele:)wiec krotka rozkminka i postanowilismy isc na dworzec spowrotem.mielismy mysli zeby chodzic po miescie i pospiewac moze by nam najebali ale pozniej moze nakarmili dali pic i przenocowali i moglibysmy obejrzec mecz na nastepny dzien ale dochodzimy do wniosku ze jednak zawijamy zpowrotem do Czewki.powrot spokojny z kolejnym kredycikiem w kieszeni:)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 31 Gru 2010, 13:56 
Offline

Rejestracja: 30 Gru 2010, 19:46
Posty: 2
Jak już tu ktoś napisał,każdy ma trochę wyjazdów które utkwiły w pamięci,posiadam takowe i ja.Z racji tego że pamięć mam dobrą ale krótką i wolę wspomnienia przy browarku,postaram się jednak opisać jedną z dłuższych eskapad.Pewnej soboty zgadujemy się z kumplem P.,M. i G. że bierzemy w piątek 12 listopada po święcie wolne w pracach,szkołach itp. i wyruszamy już 10 w podróż za naszą ukochaną drużyną,która to mecz dopiero rozgrywała 13.11.1999 r. w Zamościu z miejscowym Hetmanem.Jak postanowili tak poczynili.Wyruszamy w środę wieczorem w kierunku Stalowej Woli. Ci co jeździli dawniej pociągami wiedzą jakie frajerskie było połączenie ze Stalową,gdzie po przesiadkach i zabawach z kanarami w chowanego docieramy na miejsce dopiero w czwartek rano.Tam już czekali na nas ziomale ze Stalowej wraz z chłopakami z Wisły Sandmierz. Namawiać nas zbyt długo nie musieli żeby jechać z nimi na mecz do Staszowa. By zaoszczędzić sobie trochę pisania o tej podróży,postanowiłem wkleić opis z archiwum ze strony Wisły Sandomierz:

1999/00


Pogoń Staszów - WISŁA SANDOMIERZ

Już od samego rana zaczęły się balety z zaprzyjaźnionymi wtedy grupami hool's STALÓWKI (15 ) i RAKOWA(3).Autokarem jedzie nas ok. 70 hool's. W Osieku promocja ,która niestety przysporzyła Nam obstawę. Na szczęście 5-ciu hool's udaje się oderwać od grupy(3 STAL+2 WISŁA).Kiedy to główna ekipa siała postrach i kroiła miejscowych pod kasami(zdobywamy szal Pogoni) owych 5-ciu fanatyków postanowiło rozruszać ok.50-cio osobowy "młyn" miejscowych. Z relacji tych 5-ciu fanatyków wynika że walczyli z 6-cio krotnic przeważającą ekipą Pogoni. Bilans walki to l szal stracony(WISŁY) i l zdobyty. Kiedy zajmowaliśmy swój sektor zobaczyliśmy wycofującą się grupę Naszych 5-ciu desperados. Biegniemy przez murawę w sile ok.40 hool's, z chęcią skarcenia miejscowych! Niestety cały ich "młyn" spierdala, pozostawiając dwie dużej wielkości flagi (wszystkie), które to staja się nasza własnością. Po powrocie palimy jedna ze zdobyczy "Hooligans Staszów" a druga zostaje w "depozycie". Cały mecz to niezła gra Naszych piłkarzy i wspaniały doping dla Naszej ukochanej drużyny. W skutek ściągniętych posiłków niebieskich 4 osoby zostają skręcone (2-WISŁA,l-STAL,l-RAKÓW),wyłapując kolegia. W drugiej połowie meczu ok.20 miejscowych atakuje Nas na murawie rzucając butelkami i brechami (nic nie dolatuje).Zostają oni skręceni przez psów a Nas mimo sprzeciwu lądują do autokaru i wypierdalają do Sandomierza. W Łoniowie robimy konkretna promocję , przez co zostajemy zawinięci na sandomierska KRP! Ci którzy pozostali w Staszowie naocznie przekonali się o bardzo dobrze rozwiniętym ruchu "konfident fan's" wśród miejscowych "szalikowców( DRAKA!).Po tym meczu zawrzało nie tylko w gazetach ale też w kolegiach! Zaprzyjaźniony z Pogonią Staszów gorzycki "kindergang" fakt konfidenctwa w szeregach swoich ziomali bezsensownie próbowali tłumaczyć "niewiedzš" ze strony staszowian (BEZ KOMENTARZA).

Jedynie małe sprostowanie było nas 4 a nie tak jak ktoś napisał 3.Po powrocie z tego meczu jedziemy dalej umacniać zgodę z ziomami ze Stalowej i tak mija nam reszta czwartku i piątek. W sobotę rano trzeba było się trochę ogarnąć i ruszyć w kierunku Zamościa. Przed południem zjawiamy się na dworcu a tam czeka na nas 4 ziomali,gadka czy warto w tyle osób jechać. Jak to pewne powiedzenie mówi "wyjazd rzecz święta" stwierdzamy że jak coś to w 4 i tak pojedziemy,wiec ziomki pakują się do pociągu z nami i jest nas 8.Docieramy do Zamościa i ku naszemu zdziwieniu,brak jakiegokolwiek komitetu powitalnego,wiec zmierzamy piechotą w kierunku stadionu. W parku przed stadionem kilkuosobowa grupa miejscowych chciała nam urozmaicić dojście na stadion,ale po ruszeniu w ich kierunku zapał minął i ratowali się ucieczką. Czekając przed wejściem dołączyła do nas jeszcze 8 (jeśli mnie pamięć nie myli ;) ) osobowa grupa dobrych chłopaków z Rakowa i jest nas 16.Mecz jak mecz,minął i tyle na ten temat do pisania by było. Po meczu chcieliśmy się wszyscy zapakować do tego busa,lecz auto nie wytrzymało by tego obciążenia i odpuszczamy. Grupa z busa pojechała w kierunku domu,a nas psy zapakowały do radiolki i zawiozły na dworzec. Zostawili nas na dworcu i pojechali w ciorta. Z racji tej że pociąg do Stalowej mieliśmy za 3 lub 4 godziny (jak zawsze znowu ta pamięć ;) ),zastanawialiśmy co porabiamy przez ten czas. Długo nie musieliśmy się zastanawiać,gdyż atrakcje przywędrowały :D same,a mianowicie miejscowi spod znaku Hetmana w około 40 osób przyprowadzili swoich kolegów z pobliskiej wioski na pociąg. Chwila zastanowienia co robimy,ktoś rzuca hasło jedziemy z nimi i jak krzyknął tak się stało. Miejscowi ku naszemu zdziwieniu zaczynają spierdzielać,kilku jednak załapało się na bęcki. Po chwili jak zorientowali się ilu nas jest,a nas już zostało 7 po tym jak Z. (zamienili się i P. pojechał busem) nam zaginął,dozbroili się i ruszyli w naszą stronę. Wygoniliśmy wszystkich ludzi z poczekalni dworcowej,zabarykadowaliśmy drzwi i po dozbrojeniu się w dworcowym barze we fikołki,noże itp. czekamy na ruch miejscowych. Jeśli była by to jakaś inna konkretna ekipa to zabawa dalej by trwała,ale kibice Hetmana okazali się zwykłymi dupkami i skończyło się jak skończyło,gdyż przyjechały niedługo psy po telefonie jaki dostali od sokistów. Ci zaś zaczęli cwaniakowac i wywieźli nas dla świętego spokoju z 3 stacje dalej w kierunku Stalowej. Ktoś rzucił hasło żeby czas szybciej minął do pociągu idziemy wzdłuż torów na kolejne stacje. Jeśli dobrze pamiętam ;) to przeszliśmy 2 lub 3 te stacje. W pociągu do Stalowej odnalazł się zaginiony wcześniej Z. i docieramy w pełnym składzie wieczorem. Lekki melanż z ziomami i zmierzamy na dworzec by tam zaczekać do 4 lub 5 rano na dyliżans do Kielc. Wszystko by było już ok do domu,gdyby nie upierdliwi kanarzy w pociągu relacji Kielce - Częstochowa. Każdy z nas już miał dosyć tej wycieczki i chciał jak najszybciej dotrzeć do własnego łóżka,że zamiast wysiąść z pociągu to zgodziliśmy się na kredytowe. Należy jeszcze dodać że gdyby nie Ci kanarzy to całą tą podróż w dwie strony udało by się przejechać bez biletów :D .W ten sposób,koło południa w niedzielę skończyła się jedna z dłuższych
moich podróży za RAKOWEM.


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 9 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Zaprzyjaźnione strony: Bluzy everlast