Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 27 Lis 2010, 12:53 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 18 Lis 2010, 13:35
Posty: 231
W temacie, kto ma ochotę, niech opisze wyjazd, który najbardziej utkwił mu w pamięci, oczywiście swoimi słowami. Jeżeli było kilka takich wyjazdów to zapodawać wszystkie :)

Ja może zacznę, najbardziej utkwił mi w pamięci jeden z pierwszych moich wyjazdów, na Szczakowiankę, to był bodajże 2000 rok, miałem wtedy 15 lat, akurat pierwsza drużyna Rakowa wycofała się z rozgrywek, a w ich miejsce weszli juniorzy. Wyjazd miał być pociągiem, to też w parę osób z Północy zjawiamy się na głównym, tam już widać krążących typów z innych rejonów miasta, dochodzi do rozmowy jak traktować drużynę juniorów, czy jeździmy na nich, czy olewamy ? My jako szczury nie mieliśmy nic do gadania, a przyszliśmy żeby jechać, dlatego szybko uderzamy w stronę pociągu, pod którym stoją już psy, jeden podniósł shotguna i wycelował mi w twarz, pytając się ? a bilet jest? Wtedy akurat były piękne czasy i szczęśliwi posiadacze ?kolejówek? mogli za darmo śmigać po całym kraju, po okazaniu mu dokumentu, wbijam się do składu, z pozostałymi ziomkami i ruszamy w podróż. W przedziale jedziemy z jakimś starszym typem, coś tam bajerzymy z nim, wychodzi wreszcie z rozmowy, że jedziemy na mecz, na co on: - o mój syn też jeździ na mecze, jest kibicem. Rozmowa zeszła na interesujące nas klimaty, dlatego ciągniemy dalej ? a na jaką drużynę jeździ? Na co starszy typ odpowiada: - Na Widzew! Po tych słowach wybuchamy śmiechem, gościowi trochę głupio się zrobiło, nie bardzo czaił dlaczego tak zareagowaliśmy. W Katowicach wbijamy do pociągu w stronę Jaworzna, napięcie rosło z każdym przejechanym kilometrem, było nas jeżeli dobrze pamiętam 6, średnia wieku 15-16 lat. Zajeżdżamy na dworzec w Jaworznie i od razu pada hasło że idziemy dwójkami, ja szedłem w pierwszej turze. Po drodze pytamy się kogoś jak dojść na stadion, okazało się, że prosta trafić i po paru minutach jesteśmy już pod stadionem, namierzamy z ziomkiem wejście dla gości i pakujemy się do klatki, która była na całej długości prostej. Nie wiem jak to się stało, że pozostałe osoby poszły na trybunę z miejscowymi. Ponoć miejscowe dziadki fundnęły im jeszcze bilety, mówiąc coś że jak Raków grał w pierwszej lidze to jeździli na mecze do Częstochowy. Przed spotkaniem doszło do zabawnej sytuacji, my staraliśmy się pozostać nie wyczajonymi przez miejscowych, a jedyny ?starszy?, który wybrał się na ten mecz ? H miał w tedy z 20 lat (w czasach kiedy Raków leciał na łep na szyje, starsi olali temat jeżdżenia nie mecze i została grupka właśnie takich gości po 20 może trochę więcej lat, no i my małolaty), siedział sobie jak gdyby nigdy nic pod stadionem, a w ręku dzierżył reklamówkę Telekomunikacja Częstochowa ? swoją drogą zero przypału :P. Wracając do meczu, ja z ziomem stoimy sobie na sektorze gości, wychodzą grajki, coś tam krzyknęliśmy i dalej stoimy, po chwili przez płot wjeżdża z 20-30 miejscowych (kto to dokładnie był, tego nie wiem znając specyfikę Jaworzna mógł być każdy), patrzą na nas, my za pazuchy wyciągamy pas i scyzoryk, trochę niepewności i pada pytanie: - Raków, więcej Was przyjedzie? Na to my, nie bardzo wiemy co mówić, coś tam odburknęliśmy i stoimy dalej. Przechodzą sobie obok nas i siadają z 10 metrów dalej. Psy widząc to przydzieliły nam ochronę, dwóch krawężników ze słonecznikiem :P Całkowicie goście nie kminili klimatu, trochę z nich łacha darliśmy. Wynik spotkania 9:2 w plecy, a mogło być jeszcze wyżej, ale jakoś nie przejmowałem się tym, po meczu wychodzimy z sektora gości, gdzie czekają już na nas pozostali, szybko oznajmiają nam że będzie za raz wesoło, bo podbiło do nich dwóch typów, którzy rozpięli bluzy z tekstem: - ?Jesteście z Częstochowy? To wy zabiliście nam kibica??. A pod bluzami ukazał się napis RTS Widzew Łódź, no i zrobiło się wesoło. Psy wsadzają nas do suki i odwożą na dworzec w Jaworznie, puszczając samopas, gdy podjeżdża pociąg od razu wbijamy się do niego, po chwili zjawia się jakiś typek w dresie ala tajemniczy szelest, z komórką której atenką wystawała mu z pól metra nad głową (takie w tedy były telefony :), na pełnym lansie podbija do okna w którym staliśmy i rzuca: - PsychoFani czekają na was w Katowicach, śmierć! U nas mała konsternacja i nagle ktoś mu wypala: - ale ten pociąg nie jedzie przez Katowice i śmiech. Po chwili ruszamy w stronę Częstochowy, po drodze nastawialiśmy się na najgorsze, ale okazało się, że więcej było szumu niż tego warte. Na Stradomiu czeka już na nas paru chłopaków z Rakowa, krótka relacje i zawijamy na chaty.


Pamiętam wyjazdy na których działo się znacznie więcej, ale ten akurat utkwił mi w pamięci najbardziej, może z racji wieku i faktu, że to był dla mnie początek.


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 27 Lis 2010, 16:45 
Offline

Rejestracja: 23 Lis 2010, 21:17
Posty: 130
Tak sobie myślę jaki ja mógłbym opisać wyjazd i jak dla mnie nadaje się drugi chyba z rzędu wyjazd do Zielonej Góry autami :) wyjazd jak wyjazd, kolejny do zaliczenia, byłem rok wcześniej to i dlaczego teraz nie jechać... zebraliśmy się na jednej z południowych dzielnic. Na miejscu okazało się że chętnych jest nieco więcej niż miejsc a autach... telefony po ludziach nic nie dawały, jakoś żadnemu kierowcy nie chciało się telepać do Zielonej, ogólnie to już myślałem że nie pojadę aż tu z klatki po bułeczki wyszedł kolega A i spotkał nas na swojej drodze, argumenty E szybko przekonały kolegę A by wziąć auto i jechać, a co liczy się przygoda powiedział A. No udało się pomyślałem... aż moim oczom ukazał się ... stary Borewicz, a może i starszy model? Kurwa jakieś dziwne wizje przelatywały mi przed oczami, staniemy gdzieś po drodze, wachy to on spali chyba za 500 zł ale co liczy się przygoda:) trasa spokojna od czasu do czasu ktoś się gubi jak to u nas bywa :) ba nawet kolega A na jednym z dość sporych wzniesień stwierdził że dzisiaj bije rekord prędkości, pamiętam że się udało, pamiętam też że auto się całe trzęsło a szyby się same opuściły, a te miny innych kierowców :D
Samego meczu nie pamiętam, ochrona i zarząd Lechii szkoda pisać jak zwykle problemy

Powrót za to najciekawszy, droga leciała dość szybko wiec przyciąłem komara, było to tak na wysokości Wrocławia, niestety po jakimś czasie obudziły mnie "jęki" pozostałych pasażerów, okazało się że kierowca czyli pan A "lekko zboczył z kursu" i naszym oczom ukazała się tabliczka .... Krotoszyn 5 km! Kurwa jesteśmy w Wielkopolsce, jako że byłem jedynym trzeźwym obok kierowcy spytałem... a kasę na wache to przechlaliście tak? można powiedzieć sam sobie odpowiedziałem na to pytanie:)
Czarne wizje zaczęły się spełniać, nie mamy na wachę, po czasie przednie lampy zgasły i mogliśmy jechać tylko na jednym długim, ale jechaliśmy dalej bo co pozostało, nikt z nas nie wiedział za bardzo jak wracać, krążyliśmy sobie tak by wylądować w Miliczu gdzie zaczęła jeździć za nami fura, w końcu się zatrzymaliśmy ale panowie w aucie tylko dali długimi po oczach i odjechali. Kolejna przygoda to kontrola drogowa ale jakoś nam odpuścili jak obiecaliśmy kupić żarówki na najbliższej stacji( ciekawe za co ;) ) tak mniej więcej w okolicach Olesna chyba zapaliła się rezerwa, nie ma co ukrywać że jechaliśmy z nadzieją na spotkanie jakiejś pijanej osoby od której moglibyśmy "pożyczyć" kasę ale takiej nie spotkaliśmy wiec wache "pożyczył" nam pracownik pewnej stacji. Bardzo z niego uprzejmy pan! Obiecuję że jak będę kiedyś tam przejazdem to podziękuje :D

Wróciliśmy jakoś nad ranem i tak zakończył się wyjazd który na pewno będę pamiętać do końca życia!

Mam w pamięci jeszcze kilka wyjazdów ale o tym kiedy indziej. Mam nadzieję że temat podchwycą starsi i młodsi ode mnie i również coś ciekawego napiszą bo wielu z nas ma już konkretną liczbę wyjazdów i ma o czym pisać, każdy z nas widział pewne rzeczy inaczej i jest to okazja by stworzyć temat z pięknymi wspomnieniami :)

Korzystając z okazji do tablicy chciałbym wywołać kolegę Mjr,Dobrego Kibica, Ar,TomCN :) podejmujecie wyzwanie :D ?

PZDR


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 27 Lis 2010, 20:37 
Offline

Rejestracja: 27 Lis 2010, 18:04
Posty: 242
To może ja jako pierwszy podejdę do tablicy :)
Wyjazd do Nowego Tomyśla ! miał to być organizowany wyjazd jednak dwa dni przed meczem okazało się, że dotrzeć tam będzie można tylko na własną rękę. Z rana wyruszamy furą w pięć osób, po drodze na pewnym przejeździe kolejowym, po przejechaniu pociągu nie otwiera się zapora kolejowa tworząc nie mały korek, co zmusiło P do opuszczenia samochodu i samodzielnego uniesienia zapory ku górze :) Na pewno ludzie czekający w korku byli mu wdzięczni :). Na mecz docieramy w ok. 70 minucie, w sektorze gości stoi już 6 osób + 3 osoby jako redakcja (razem 14 osób). Polonia wystawia jakiś skromny młynek z flagą na płocie. Grajki wygrywają mecz 0-2 i udajemy się do... Kołobrzegu!. Część osób wybrała powrót do domu, następna część wybrała Zakopane a my postanowiliśmy odwiedzić Kołobrzeg. Gdzieś już w okolicach Szczecina na stacji jakieś osiłki spinają się do jednego z naszej załogi, jednak gdy ruszyliśmy w ich kierunku palą wrotki. Gdy już dotarliśmy na plażę w Kołobrzegu ja z P wbijamy się do morza (kąpiel w morzu październikiem - istna poezja.Polecam!) :D, chwilę później podchodzi jakaś ochrona i pytają :
Co to za świry ? na co usłyszeli odpowiedź - RAKÓW CZĘSTOCHOWA ! :) Na marginesie mówiąc to chyba z dziesięciokrotnie tego dnia podobnie się przedstawialiśmy.
Później odwiedzamy kibica Rakowa mieszkającego w Kołobrzegu, trochę wspomnień z lat 90-tych i jak to bywa przy okazji wyjazdów o charakterze piknikowym spożywanie napoi alkoholowych. Droga powrotna do Świętego Grodu mija spokojnie, docieramy na godzinę 10 rano. Nasz wyjazd trwał 26 godzin!
Wyjazd rzecz święta!

Później opiszę jeszcze kilka swoich wyjazdów, bo tych które utkwiły mi w pamięci jest znacznie więcej. Każdy w zasadzie ma coś w sobie niezwykłego, coś innego... W miarę możliwości będą one się tutaj pojawiać.

To trzeba przeżyć
Żeby to zrozumieć
Żeby w to uwierzyć!

_________________
RKS RAKÓW - RED BLUE YOUNGS


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 27 Lis 2010, 23:07 
Offline

Rejestracja: 26 Lis 2010, 18:26
Posty: 20
O moich wyjazdach możnaby napisać książkę :lol: Ale jeden ,który napewno utkwi mi w pamięci do końca życia jest wypad z Cybulem na mecz Pucharu Polski Warta Poznań-Raków Częstochowa.Zbiórka kibicółw Rakowa na ten mecz była zaplanowana w sobotę rano pod filharmonią.Miał wyruszyć bus,który ostatecznie na zbyt małe zainteresowanie nie wyruszył.My z kolegą Michałem jakbyśmy przeczuwali tą sprawę ;) postanowiliśmy zrobić sobie zbióreczkę na jednym z osiedli na północy po 18 już w piątek a mecz był w sobotę o 17.Wzieliśmy suchy prowiant i kilka piwek :lol: i postanowiliśmy jechać do Świnoujścia :lol: skorzystać przy okazji z uroków polskiego morza.Pierwsze problemy zaczęły się pod Zduńską Wolą gdzie jechałem bez biletu i wywiązała się szamotanina z kanarem.Gdy pociąg zatrzymał się na stacji wpadła ekipa sokistów i siła wyciągnęli nas z pociągu.Taka ciakawostka : byli zdziwieni że jedziemy nad morze z reklamówką tylko :lol:
Po kilkunastu minutach spisywania puścili nas wolno.Gdy doszliśmy do tablicy odjazdów pociągów przeżyliśmy mały szok :roll: Ale bowiem jakikolwiek pociąg był dopiero rano :oops: Pomysły były różne.Czy nie wskoczyć na jakiś wagon z węglem :D Albo do pociągu kolonijnego,który akurat przejeżdżał.Postanowiliśmy jednak te kilka godz spędzić na ławce pod kościołem obok ciągle właczającej się lodówki w której przebywają zmarli :? Na kilka min nawet udało się nam zasnąć.Rano postanowiliśmy podróż.Jednak problemy były cały czas.Wyrzucano nas co jakiś czas z pociągu.Kolejny dłuższy postój zdarzył nam się w Kole.Stąd do dzisiejszego dnia nasz tekst to : Czy to Koło czy trójkąt :lol:
Najciekawsze było to że w tej miejscowości nie chcieli nas wpuścić do żadnego pksu gdyż już poszła fama że dwóch kibiców jeżdzi bez biletu :lol: Zmęczeni tym wszystkim poszliśmy trochę popiwkować i trochę się przespać.Dobrze że w porę żeśmy się obudzili bo czasy do meczu było coraz mniej.Pociągiem docieramy w końcu na mecz.Na stadionie meldujemy się na ok godz przed meczem.Po zagadaniu z ochroną(ochrona ta kibice Lecha) wchodzimy za darmo ale bowiem nasz fundusz wynosił już 0 zł :lol:
Jak się potem okazało więcej fanatyków Rakowa już nie przyjechało więc w dwóch idziemy do klatki gości jednak okazuję się że został zgubiony klucz do klatki gości :lol: więc stajemy obok na trybunach.W trakcie meczu podchodzi do nas kibic Lecha , który jest bardzo zdziwiony sytuacją że jest nas tylko dwóch .Proponuję nam "solówki" które odmawiamy.Później jeszcze trochę gadamy po czym gość odchodzi i wychodzi ze stadionu z grupą lechitów.Podczas meczu kilka razy wokalnie zaznaczamy swoją obecność.Powrót spokojniejszy gdyż wracamy z grajkami ;)


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 27 Lis 2010, 23:35 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Lis 2010, 13:04
Posty: 117
WIOSNA BODAJŻE 2008 roku wyjazd,który może nie był specjalny ale kilka ciekawych rzeczy na nim było.POLONIA SŁUBICE - RAKÓW . Z 8 godzin zamulonej drogi ale opowieści pewnego poważnego pana St o zwierzęcym red tubie czy coś tam trochę umilały podróż praktycznie do samych Słubic.Tam na leśnym postoju pewien wąs orał nam głowy o wiedźmie,która straszy w lesie i jak tam wejdziesz to już nie wyjdziesz !?! h.. wie co on w głowie miał ale mówił bardzo poważnie...

Na stadione panowie ochroniarze zaczęli wyczytywać po kolei z nazwisk, a że było nas trochę mieliśmy to w dupie i przeszliśmy sobie obok nich gdzieś tam w lewo.a że sektor był wprawo to zrobiła sie mała zamotka :x

"Dogadałiśmy się".Poszliśmy sobie w swoją wlaściwą stronę.Klatka jak zresztą większość rzeczy tego dnia nie spodobała się nam to stanęliśmy sobie obok obiecując,że będziemy grzeczni :roll: .Od razu zawisła flaga zdaje się " Narodowa Częstochowa" no i oczywiście dziad z pzpn dojebał się.Powiedział,że meczu nie będzie ! No i tak sobie czekaliśmy, aż sami piłkarze podbili bo chcą grać.Dobra ,zasłoniliśmy flagę i po 15 min. opóźnienia arbiter mógł zacząć spektakl.Wiadomo zaraz flaga była odsłonięta żeby nie było...

Mecz nie układał sie za bardzo a panowie z kraju banana czy innego bambusa(murzyny) ładowali nam bramki.Zadziorni kibice gospodarzy postanowili umilić nam życie i zaintonowali co to z nami trza robić.Oddzielająca nas patriotyczna wstążka szybko pękła i owi sprawczy znaleźli się na murawie(z pól stadionu im przegoniliśmy).Jeden jegomość od nas biegł bez buta ;) .Podobnież pewien brzuchaty ochroniarz tak się przejął,że aż z nerwów stoczył się z górki na dół.
Dla ciekawostki można dodać,że między naszą a ich "ekipą" siedziała ówczesna pani prezes Bielecka.

Trochę żartów,strachu,napinki,buntu i biegania czyli typowa wycieczka szkolna .

TO MY KIBICE !!!

_________________
To nie zabawa. To PASJA, która zostanie do końca naszych dni.
Red Blue Youngs


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 28 Lis 2010, 11:53 
Offline

Rejestracja: 27 Lis 2010, 18:04
Posty: 242
14.08.2010 Tur Turek - RAKÓW
Wyruszamy z Częstochowy 3 autokarami i 3 furami składa się na to liczba 166 osób. Podróż do Turka spokojna i z dużą obstawą mundurowych. W Turku nie podoba się nam sektor gości dlatego stajemy obok. Nasi kopacze przegrywają mecz 6:2 i z nijakimi nastrojami udajemy się w podróż powrotną do Medalikowa. Podróż spokojna do stacji benzynowej w Sieradzu, tam chłopaki robią "zakupy". Kiedy pakujemy się do autokarów i wyjeżdżamy na trasę z bloków wysypuje się na nas Warta Sieradz z Concordią Piotrków Trybunalski w ok. 25 osób ( za dużo naoglądali się chłopaki Herkulesa w dzieciństwie). Od razu się wysypujemy, z mojego autokaru wybiegło pierwszych ok. 10 osób, reszcie opuszczenie autokaru uniemożliwiły psy. Dwa pozostałe autokary odjechały jakieś 100-200 m dalej. Okrzykami daję znać miejscowym, że to że jest nas mniej w obecnej chwili nam nie przeszkadza i nawołujemy agresorów. Jeden z nich dobiega, wpadamy w niego i kilka osób zaczyna okładać go kolanami, zamiary miałem takie same lecz szybko pokrzyżowali mi je mundurowi którzy poczęstowali mnie pałką na plecy i zaliczam ziemię. Agresor z Warty dość mocno obity, w momencie zlatują się psy, które spychają nas do autokaru. W tym momencie wysypują się dwa pozostałe autokary w ok. 60-80 osób(Widzę to już niestety z perspektywy wnętrza swojego autokaru po tym jak psy nas spacyfikowali do niego). Biegną w kierunku koalicji, Ci na widok czerwono-niebieskiej bandy palą wrotki, lecz nie wszystkim udaję się skutecznie uciec (wszak nie wszyscy mają takie zdolności sprinterskie jak L z Grosza :lol: ) . Jeden z Warty zalicza ciężkie KO i zabiera go karetka. Jeszcze kilku koalicjantów dostało niezłe bęcki. W powrocie składu Rakowa do autokarów ścieżkę zdrowia robią im niebiescy okładając ich pałkami. Miała miejsce jeszcze mała szarpanina z nimi w drzwiach. W miejscu zamieszek robimy nie małą sensację i jedziemy w dalszą podróż. Już w Częstochowie zatrzymujemy się na Placu Biegańskiego wychodzimy z autokarów, rozciągamy flagę "Raków the religion", odpalamy racę i głośno śpiewamy. Po raz kolejny robiąc nie małą sensację. Po tym wydarzeniu już wracamy spokojnie na stadion. Na koniec szybka obserwacja ze strony kolegów na moje plecy no i jest widoczne odbicie pałki przez całe plecy, ból towarzyszył mi przez kilka godzin lecz w końcu ustąpił. W taki sposób zakończył się już mój kolejny wyjazd za czerwono-niebieską drużyną :).

_________________
RKS RAKÓW - RED BLUE YOUNGS


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 28 Lis 2010, 12:37 
Offline

Rejestracja: 28 Lis 2010, 12:02
Posty: 8
W mojej historii na "czerwono - niebieskim" szlaku też było kilka ciekawych wyjazdów. Jeden z nich który utkwił w pamięci to wyjazd na Czarnych Sosnowiec. Nie pamiętam dokładnie, który to był rok coś koło 2001-2002 (nigdy nie prowadziłem statystyk co do wyjazdów swoich). Na Północy spotkanie z dwoma osobami jakieś browarki i ruszyliśmy w stronę dworca. Wiadomo było że może coś się dziać po drodze gdyż tego samego dnia w Myszkowie grało Zagłębie Sosnowiec. Z Częstochowy wyruszamy w około 30 osób składu gdzie średnia około 20 lat. Takie były czasy jak zresztą Kubus wcześniej zauważył, że jeździliśmy taką ekipą. Droga przebiegała spokojnie do Zawiercia. Wówczas gdyż nasz pociąg wjechał na dworzec zauważamy 5-6 osób w barwach Zagłębia. Trzeba tutaj chyba młodszym obecnie kibicom uświadomić że wyjście z takiego pociągu nie było łatwe, gdyż drzwi były obstawiane przez milicje. Kilku osobą udaje się jednak wydostać z pociągu. Zagłębie (prawdopodobnie osoby z Zawiercia, który sympatyzowały z Sosnowcem) pali wrotki dwóch łapie się na lekki oklep. Natychmiastowa reakcja tych co zawsze, pałowanie i powrót do pociągu. W Sosnowcu milicji dwa razy więcej conajmniej niż Nas. Przejście na stadion i sam mecz spokojny nie licząc jakiś utarczek słownych z miejscowymi. Po meczu szybko wsiadamy w pociąg do Częstochowy, wiedząc że mogą być jakieś atrakcje. Przejeżdżamy jednak kolejne stacje Zagłębia Dąbrowskiego - cisza i spokój. Zaczęły się żarty już co stacje że stoją i walenie w wagon które miało sugerować kamionkę. Atmosfera luźna. W Poraju ktoś krzyknął są. Większość znów nie wzięła tego na serio jednak osoby stające przy drzwiach od razu zareagowały i wypadły z pociągu. Za chwilę dało się usłyszeć okrzyki "Barra Bravas". Jednak nim cokolwiek się zaczęło szybko się skończyło. Krótki bieg po dworcu i odwrót gdyż białe kaski zaczęły napierniczać z gładko - lufowej. Zagłębia była chyba liczebnie podobna grupa. Ciężko ocenić gdyż była już ciemna noc. Wracamy do pociągu i ustalamy że nie jedziemy na główny tylko wysiadamy na Rakowie, myśląc że może Zagłębie będzie chciało ponownie za nami jechać. Na poprzednim wyjeździe Rakowa kilka osób wysiadło na Rakowie i poza szalami stracili również rzeczy osobiste. Teraz postawnowiliśmy że wysiadamy wszyscy razem. Gdy wysiedliśmy wbijamy się szybko w bramę przy dworcu na Rakowie, czekamy około 20-30 minut. Nikt jednak tym razem się nie zjawił więc spokojnie każdyy rozjeżdża się na swoje dzielnice. Warto zauważyć że z główną grupą Sosnowiczam jadących do Myszkowa mijaliśmy się w drodze gdyż nie mieliśmy okazji ich zobaczyc, a było ich w Myszkowie około 500-600 osób


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 28 Lis 2010, 12:50 
Offline
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Lis 2010, 13:04
Posty: 117
TO JESZCZE JEDEN NA DRUGĄ NOGĘ.Jesień 2008 albo wiosna 2009 za cholerę nie mam pamięci do dat.
Widzew - Stalowa .Z Cz-wy jedziemy ok 2,3 w nocy w jakieś 40(?) osób.Na miejscu dowiadujemy się,że będzie nas duża liczba i w 10 autokarów i jakieś 20 aut wyruszamy w stronę Łodzi.Po drodze dołączają się jeszcze 2 (różowe)autokary Resovii i tak jedziemy w 12 autokarów i 20 fur(fajny widok doliczając do tego jeszcze kabarynę co autokar).Stajemy "pod stadionem"(ostatni autokar,nasz był przed,gdzieś daleko w tyle) i nagle wszyscy wysypują się z autokarów na miejscowych sympatyków,którzy spieprzają gdzie się da.Po drodze kilku miejscowych napinaczy kładzie jeden typ z Widzewa(ciekawy widok jak jeden gość dwoma strzałami kładzie ze 4 gości).Zależało im,żeby na miejscu był spokój bo mieli inne-własne plany( Jarocin? :o ).

Pod stadionem jesteśmy jakieś 2 godz przed meczem.Po godzinie na stadion weszło jakieś 60 osób,a że było nas z 800 podobać się to nie mogło.Ci co weszli chcieli wyjść ci co nie weszli chcieli wejść.Haha.Doszło do tego,że ochrona w piździec zamknęła bramy i huj bombki strzelił.Poleciała butelka,później kamień i tak się zaczęło.Latało wszystko płyty chodnikowe,świece dymne,Race - kto co miał.Tyle gazu co tam to w Obozie nie widzieli.
Byłą próba wykopnięcia drzwi ale te otwierały się do zewnątrz więc lipa.Ktoś tam z łomem przyleciał.Bardziej to wyglądało jak bunt więźniów.Po pół godzinie wpadły białe kaski i sytuacja pod stadionem uspokoiła się(oj mieli ochotę pieski komuś przyłożyć,aż im piana z ryja leciała).
Na stadionie dalej awantura.Stalowa próbująca się wydostać.Widzew,który wywiesił do góry nogami flagę Łks tłukący się z ochroną.Istny sajgon.
Wreszcie pewien miejscowy kibic pomógł "Rowerom" wydostać się z sektora(przecinając kraty) i 4 metrowa brama z grubej blachy poszła jak z zapałek.
W drodze powrotnej gdzieś koło Kielc jak sobie stanęliśmy odcedzić kartofelki jakieś małżeństwo zaintonowało komu kibicuje.Myślę,że Korony nikt specjalnie nie lubi więc gdyby nie panowie policjanci,którzy szybko pogonili patałachów to i w spaleniu chaty nie było by problemu(wybacz im Boże nie wiedzieli co czynią)
I tak po 24godzinnej eskapadzie wracamy sobie nad ranem do domu.
Dziękuje,dowidzenia

_________________
To nie zabawa. To PASJA, która zostanie do końca naszych dni.
Red Blue Youngs


Ostatnio edytowany przez adhd, 28 Lis 2010, 16:58, edytowano w sumie 1 raz

Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 28 Lis 2010, 15:44 
Offline

Rejestracja: 28 Lis 2010, 15:31
Posty: 4
W pamięci mam bardzo dużo wyjazdów interesujących a przede wszystkim te pierwsze (co wyjazd to kierunek Śląsk ) .Ale jest taki jeden który wspominam bardzo często to był wyjazd do Rudy Śląskiej na Uranie (4 liga). Wyruszam z ZWD z M., ogólna nasza liczba to 21 osób, na ten wyjazd udaliśmy się pociągiem ( a wraz ze mną adrenalina ;) z racji tego ze jedziemy w ciężkie tereny ) podróż mija spokojnie wysiadamy na stacji Ruda Śląska czekała na nas jedna kabaryna, mundurowy wysiadł i mówi nam ze tam dalej jest przystanek i powiedział w jaki nr. autobusu mamy wsiadać, kilka minut spacerku i jesteśmy na przystanku gdzie po chwili podjeżdza właśnie oczekiwany autobus. Jedziemy, po czym ktoś oznajmił że na stadione jest Ruch w 50/60 osób, moja adrenalina wzrosła maksymalnie :), wysiadamy pod stadionem i udajemy się w stronę kas, po zakupie biletów wchodzimy na obiekt za nami udaje się cały czas kabaryna.Mówią nam żebyśmy się udali w miejsce dla kibiców przyjezdnych ( od murawy dzielił nas płotek 50 cm. :)).Po chwili za drzew wychodzi Ruch na moje oko 60 osób nawołując nas, (na obiekcie może trzech ochroniarzy po 60 lat i ta kabaryna która jechała za nami od dworca) u nas pada hasło jedziemy z nimi, Ruch wysypuje się na murawę my tak samo, przeskoczyłem ten mały płotek przebiegłem bieżnię i wbiegam na murawę po czym czuje coś uciążliwego na plecach a nad głowa widzę machające kajdanki :), odwracam się a tu mundurowy wskoczył mi na plecy i mówi żebym zawracał :) ale widzę że tam doszło do starcia i mówię sobie ze muszę tam być (przebiegłem z nim na plecach jakieś 3-5 metrów , mecz oczywiście przerwany ) jednak widzę że Ruch się zawija i chłopaki też wracają to odwróciłem się udając się na trybunę i wtedy zeskoczył ze mnie pomyślałem sobie tylko, WARIAT :).Wróciliśmy wszyscy na sektor, mecz wznowiony, Ruch tam jeszcze coś ryknoł kilka razy i się zawineli.Po meczu udajemy się na dworzec gdzie czekamy coś koło godziny na pociąg, pamiętam wtedy ze ten sam mundurowy co kilkadziesiąt minut temu wskoczył mi na plecy po prostu się śmiał :) (w myślach miałem CH.W.D.P. :)).Wreście nasz pociąg podjechał i wbiliśmy się, podróż bardzo szybka bez emocji.

To by było na tyle tego wyjazdu chyba nigdy nie zapomne te machające kajdanki nad moja głową :), ale oczywiście podobnych wyjazdów których nie zapomne nigdy było bardzo dużo ale to może kiedy indziej ;).


Góra
 Profil  
 
 Temat postu: Re: Wyjazd, który utkwił mi w pamięci...
PostWysłany: 29 Lis 2010, 12:52 
Offline

Rejestracja: 23 Lis 2010, 21:17
Posty: 130
Tak sobie siedzę i zastanawiam się jaki wyjazd utkwił mi w głowie i na pewno jest to Gorzów za pierwszym razem, cóż nowy teren do zdobycia, no i wyjazd pociągiem:) zbiórka o 2 w nocy, najpierw autokarem do pewnej miejscowości w opolskim, czego się nie robi żeby wyprowadzić w pole nasza polską milicje, tam pociągiem udajemy się do Poznania, droga jak to bywa urozmaicona luźna gadka, w samym Poznaniu gdy mamy już ruszać większość z nas usłyszała okrzyk, jedni twierdzili że to Lech inni że to jakaś inna ekipa, jeden od nas postanowił szybko zbadać kto krzyczy i gdzie są. Wrócił z informacją że to Lechia i jest może 50 (później okazało się że było ich trochę więcej) ale jak to bywa przy nas zebrali się już sokiści i psiaki wiec można było pomarzyć.... dalej podróż spokojna w Krzyżu przesiadamy się do takie ładnego autobusu na szynach:) ocieramy do Gorzowa ale nie od razu dane jest nam udać się na stadion, czekamy na stacji na transport na stadion, psy postanawiają nas wsadzić do więźniarki i jakiś kabaryn, ja sam ląduje w kabarynie, w drodze na stadion jeden wąs postanowił z nami trochę porozmawiać, i zaczęła się beka, bo owy pies zapał ... a wy to lubicie się ze Stilonem, my na to że tak że zgoda jest i to jest mecz przyjaźni że lubimy też Stal Gorzów bo nie lubimy Włókniarza i wąs opowiadał nam że to miasto jest całe za żużlem itp.

Sam mecz pamiętam że był dramatyczny ale zakończył się remisem, w przerwie podbił do mnie i koleżanki jakiś kozak ze Stilonu, pierwsze jego pytanie do mnie czy jestem ze Stalowej bo mam bluzę Stalowej potem kto tu dowodzi bo oni nie mogą się dodzwonić, sprawa została przekazana E.
Stilon był chętny na zawody drwali( tak twierdzili na stadionie) wszystko zastało dogadane. Po meczu autokarem udajemy się do Krzyża, tam czekamy na pociąg i ekipę Stilonu, która po pewnym czasie się zjawia tzn tylko nogi które widać za pociągu, nas dzieli dość duża odległość oraz kilka linii kolejowych, jedyna możliwość to kładka nad torami, my chcemy żeby to oni przyszli do nas i żeby lać się w okolicach dworca, ale oni nie za bardzo się pala, pociąg zaraz odjedzie wiec trzeba uważać i w razie czego zaciskać hampel, w końcu kozaki od nich wysyłają jakiś młodych chłopaków i nawołują żeby wejść na kładkę! Od nas już część nie wytrzymuje i zaczyna się bieg w ich stronę, ale na tym się skończyło bo Ekipa z Gorzowa ulatnia się, wsiadamy do pociągu który ma nas zawieść do Piły bo z tego miasta miało być połączenie do Czewy, niestety na miejscu okazało się że owe połączenie nie jeździ w łikendy i najbliższy pociąg mamy za 8 godzin, każdy z nas zdołowany, psy również wiec postanawiają nam podstawić autokar na nasz koszt oczywiście. Zmuszają jakiegoś kierowcę by przyjechał i zawiózł nas do Poznania, na miejscu spotykamy Lechię której miało być około 50 a było ich kilka przedziałów:) wsiadamy w pociąg do Skierniewic i tu kolejna informacja dotarła że czeka na nas koalicja łódzko-chorzowska, nie doczekali się nas bo w samych Skierniewicach byliśmy około 6 rano, potem już tylko pociąg do Czewy i jesteśmy w domu


Góra
 Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 24 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 14 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Zaprzyjaźnione strony: Bluzy everlast