Nieliczne ale fanatyczne

13 October 2014 19:19 w Aktualności

Wśród wielu kibiców, którzy dopingują Raków Częstochowa, obecne są również urocze fanki. Pojawiają się zarówno na meczach u siebie jak i na wyjazdach. Łączy ich wspólna pasja- miłość do ukochanego klubu.

Jedna z fanek, którą udało nam się namówić do podzielenia się wrażeniami pamięta czasy Ekstraklasy, na spotkania piłkarskie chodzi regularnie od 20 lat. 34 ? letnia Kasia Poznańska urodziła się w Chełmie a mieszkała przez bardzo długi okres młodych lat w Myśliborzu, do Częstochowy przeprowadziła się w 1994r. Zbiegło się to akurat z awansem drużyny do pierwszej ligi. Bardzo często tą sympatyczną osobę można spotkać podczas meczów ze swoją pociechą. Jednym z idoli w dobrych czasach klubu był dla Kasi Paweł Skrzypek, który jak mówi “potrafił włożyć głowę tam gdzie inni nie wsadziliby nogi, zostawiał serce na boisku, a poza tym miał bardzo dobry kontakt z kibicami”. Jak nam przyznała na sukces pracuje jednak w sporcie drużynowym cały zespół,a Raków dla niej to coś więcej niż sam klub czy piłkarze – o wiele więcej.

- Dokładnie 20 lat temu we wrześniu 1994 roku postawiłam swoje pierwsze kroki na trybunach przy ulicy Limanowskiego i już tak zostało do dnia dzisiejszego. Rok później mając 15 lat pojechałam na swój pierwszy wyjazd do Katowic na GieKSę. Z tak wielu wyjazdów ciężko wybrać ten jeden szczególny. Wielkim przeżyciem był w latach 90-tych turniej piłkarski z udziałem Rakowa rozgrywany w katowickim Spodku, który zgromadził pod jednym dachem kibiców wielu renomowanych klubów. Były wyjazdy gdzie stawialiśmy się w kilkusetosobowej grupie i to miało swoją magię, ale były też takie gdzie jechaliśmy w kilkanaście osób. Każdy na swój sposób wyjątkowy. Kiedyś połączyliśmy wyjazd na Siarkę Tarnobrzeg z wizytą w Stalowej Woli, gdzie wówczas zaprzyjaźniona Stalówka podejmowała Śląsk Wrocław. Przez kilka lat z rzędu wspieraliśmy swoją obecnością również kibiców bydgoskiego Zawiszy. Z meczy u siebie w niższych ligach bardzo utkwiło mi w pamięci spotkanie barażowe z Koszarawą Żywiec,które po dramatycznej serii rzutów karnych zakończyło się sukcesem i awansem do trzeciej ligi. Piłka to emocje, więc nie raz łza się w oku zakręciła. Wtedy były łzy radości,ale były też momenty wielkiego smutku po spotkaniu w Nowej Soli i przegranej walce o awans jak również po ostatnim meczu poprzedniego sezonu na Limanowskiego. Głęboko jednak wierzę,że czeka mnie i innych fanów czerwono-niebieskich jeszcze wiele wspaniałych chwil za sprawą Rakowa. Czuć dobrą atmosferę w klubie i to rokuje bardzo dobrze na przyszłość. Jedyne czego mi brakuje i co nie zmieniło się od wielu lat to sam obiekt. Przydałby się nowy stadion i nie musi on być duży, ale koniecznie na Limanowskiego. Jak przyznała nasza jedna z bohaterek reportażu Kasia Poznańska bardzo zmienił się styl kibicowania na przełomie tych wszystkich lat. Począwszy od ubioru, sposobu podróżowania na mecze a skończywszy na pamiątkach klubowych do kupienia ? opowiada nam Kasia Poznańska, która przyznała, że mogłaby tak opowiadać wiele godzin jeszcze o swojej pasji. Teraz głównie poświęcam się najważniejszej roli w moim życiu – roli mamy, ale nie wyobrażam sobie życia bez Rakowa i od urodzenia zabieram na mecze swoją córkę Ninę. Na wyjazd chętnie jeszcze kiedyś pojadę. Kocham ten klub i ten czerwono-niebieski świat,a atmosfery trybun przy Limanowskiego nie zamieniłabym na nic innego.
Wszystkie osoby oprócz swojej pasji mają codzienne obowiązki, które czasami okazują się ważniejsze od dopingowania swojego ulubionego zespołu. Przychodzi to paniom z wielkim bólem przełknąć i czekać już z utęsknieniem na następny weekend.

Jowita Chrząszcz mieszka pięć minut drogi od stadionu piechotą, jak była mała to słyszała doping fanów. W pewien sposób jak nam przyznaję na pewno był to magnes przyciągający. Urzekł ją od pierwszej wizyty na stadionie klimat i atmosfera trybun. Na pierwszy swój mecz wyciągnęła tatę do Myszkowa w ramach weekendu i spędzania wolnego czasu. Jowita jak i Kasia mają swoje pociechy i na pytanie czy będą naśladowały rodziców zgodnie odpowiedziały, że nie będą miały nic przeciwko temu. Jednym z marzeń Jowity jest powstanie nowego stadionu na którym mogłyby się odbywać mecze kadry przyciągające widzów oraz, że już wkrótce drużyna Rakowa powalczy o awans do pierwszej ligi.

-Pierwszy raz pojechałam z tatą na mecz do pobliskiego Myszkowa, później na mecz czwartoligowy do Strzemieszyc udałam się z kibicami. Mieszkam blisko stadionu i tata mnie zabierał na mecze, wciągnęła mnie ta stadionowa atmosfera. Nie jest łatwo pogodzić tą pasję z życiem codziennym. Pracuję i czasami niestety podczas meczów muszę być w pracy. Bardzo lubię podróżować na mecze pociągiem-mówiła nam sympatyczna Jowita Chrząszcz

31 ? letnia Magdalena Rozpondek na co dzień pracuje w jednej z częstochowskich firm, już od młodych lat się interesowała piłką nożną. Razem z wujkiem obserwowała spotkania Rakowa Częstochowa w telewizji. Oprócz oglądania meczów lubi obejrzeć dobry film, poczytać książkę oraz uwielbia gotowanie w kuchni dobrych potraw.

-Interesowałam się od dziecka piłką nożną i dlatego Raków. Nigdy nie lubiłam żużla bo to jest bardzo głośny sport. Poznałam chłopaka, który w jakiś sposób na pewno pomógł mi kontynuować tą piękną pasję. Za co jestem mu bardo wdzięczna. Na pierwsze spotkanie wyjazdowe udałam się do pobliskiego Kościelca i Myszkowa. Na meczach rozgrywanych na stadionie przy ulicy Limanowskiego jestem regularnie, natomiast w spotkaniach wyjazdowych dopinguję nasz zespół jak mam wolne w pracy. Meczem, który najbardziej utkwił mi w pamięci to baraż z Koszarawą Żywiec i rzuty karne. A jeśli chodzi o mecz wyjazdowy to na pewno spotkanie pucharowe w Karninie- opowiadała nam Magdalena Rozpondek.

Wszystkie dziewczyny, które opowiadają nam w materiale o swojej pasji mają sympatie związane z ruchem kibicowskim na Rakowie lub są zawodnikami klubów z naszego regionu. Nasza kolejna bohaterka Ewa Masłoń za swoją sympatię ma byłego bramkarza czerwono ? niebieskich. Pracuje na co dzień w sklepie w jednym z centrów handlowych. Mając dziesięć lat obserwowała mecze z balkonu u babci, która mieszkała koło stadionu. Na pierwszy mecz rozgrywany na stadionie przy ulicy Limanowskiego trafiła przypadkowo za namową znajomych.

-Już 9 lat chodzę na mecze mojego ukochanego klubu. Na swój pierwszy wyjazd pojechałam do Kluczborka w 2008r. Do końca życia będę wspominać kilka wyjazdów, nawet ostatni wypad nad morze do Kołobrzega zapamiętam na zawsze, bo było super udać się tak daleko za swoim klubem. Z obecnego składu naszego zespołu bardzo podoba mi się gra Dariusza Pawlusińskiego i Wojciecha Reimana. Urzeka mnie klimat rozgrywanych meczów u siebie, dzieci latają ubrane w szaliczki i się bawią, a rodzice oglądają mecz. To pokazuje, że naprawdę jest bezpiecznie na Polskich stadionach.

Młoda, bardzo sympatyczna Marta Prażmowska na co dzień studentka Akademii Jana Długosza oprócz dopingowania czerwono ? niebieskich sędziuje mecze w naszym regionie, lubi pływanie, bieganie oraz jazdę na rowerze czyli bardzo sportowy tryb życia. Mieszka koło stadionu i jak mówi zachowuje tradycje rodzinne.

-Od małego zabierał mnie na mecze dziadek, na mój pierwszy wyjazd wyruszyłam z kibicami pociągiem do Sosnowca i mi się bardzo spodobało. Bardzo duża rzesza kibiców wspierała Raków oraz mecz był grany przy sztucznym oświetleniu i urzekła mnie ta niesamowita atmosfera. Moim marzeniem jest kontynuowanie pasji do końca życia i zaliczenie jak największej liczby wyjazdów. Z wcześniejszych lat bardzo lubiłam grę Piotra Malinowskiego, który obecnie gra na boiskach Ekstraklasy.

Udało nam się również zamienić kilka słów z przebywającą od miesiąca za granicą Magdą Warzechą, której przygoda z Rakowem trwa od 2008r. Poszła na mecz z dwoma koleżankami Klaudią i Marleną i tak zostało do dnia dzisiejszego. Na pierwszy mecz wyjazdowy z kibicami udała się do pobliskiego Kluczborka, był tam organizowany pociąg specjalny.

- Pasja jest pasją, czasem koliduje z innymi rzeczami, ale my kibice chyba wiemy co jest dla nas najważniejsze, Wszystkie wyjazdy są dla mnie wyjątkowe i tak samo ważne, choć przyznam, że im więcej km tym moje zadowolenie wzrasta. Meczem, który na zawsze zostanie w mej pamięci to spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec, tuż po śmierci Bolka. Pierwsze 30 min tego meczu, to kompletna cisza, zarówno u nas jak i w klatce gości. A potem głośny doping i przypominanie dla kogo dziś gramy- mówiła nam, nie mogąca się już doczekać powrotu do rodzinnego miasta Magda Warzecha.


Autor:Paweł Tyszkowski
Foto: Waldemar Deska